ale podróż do stolicy Państwa Środka, bardzo szybko zweryfikowała posiadaną przeze mnie wiedzę. I po raz 128 przekonałam się, iż myślenie stereotypami jest złe, bo wprowadza w błąd.
Ścisłe centrum miasta, taki Manhattan Pekinu, który swobodnie przerósł ten prawdziwy z NYC, tak myślę 🙂
Ale nie tylko bogate City zadziwia swoim rozmachem, bo w obrębie ścisłego centrum, rząd CHRL nie zdążył wyburzyć hutongów, które nie obrażą się na nazwanie ich slumsami i kontrast cokolwiek szokuje (slumsy slumsami, ale każda chata posiada klimatyzację)
Oczywiście, hutongi dla turystów, wyglądają zupełnie inaczej i tam właśnie kwitnie życie nocne
Pekin jest na wskroś nowoczesną metropolią, szerokie kilkupasmowe ulice, mnóstwo samochodów przeróżnych marek i to wcale nie tych pospolitych, świetnie rozwiązany problem ścieżek rowerowych, każda ulica ma taką ścieżkę szerokości identycznej z pasami dla samochodów, rozwiązanie idealne dla mnóstwa rowerzystów i innych jednośladów. Kolorowo ubrany tłum ludzi, niezwykle uprzejmy i uśmiechnięty i jeszcze jedno, miasto jest bardzo czyste i zadbane. Natomiast szkołą przetrwania jest przechodzenie przez jezdnie. Nie ma znaczenie, że są pasy i zielone światło, w każdej sytuacji samochód ma pierwszeństwo. Zwyczaj plucia na ulicy został prawie wytępiony przez władze kraju, ale jeszcze się zdarza i należy uważać przed kim się idzie i umieć przewidzieć zamiary takiego osobnika.
Nie byłabym sobą, gdybym nie skorzystała z usług jednego z miliona salonów masażu, spotykanych tu co krok i by poczuć się cokolwiek światowo, usługę tę zamówiłam sobie do pokoju hotelowego. Doprawdy nie mam pojęcia, czemu moje wyobrażenie takiego masażu rozjechało się z tym, czego doświadczyło moje ciało. Spodziewałam się miziania, w trakcie którego miałam nadzieję zdrzemnąć się z błogości, ale mocno uważać, by nie chrapnąć przy okazji. No cóż, sprawne ręce masażystki wymiętosiły moje ciało niemiłosiernie, dostało mi się po twarzy, włosy na głowie przeszły próbę wytrzymałości cebulek, za uszy również zostałam wytargana, a potem po kolei każda część mojego ciała przeszła zgniatanie, duszenie, szczypanie, tłuczenie i różne takie metody masowania zestresowanego ciała. Prawdę mówiąc, nie wiem, czy masaż coś zmienił konkretnie, jednego jestem pewna, moje nerki wzmogły swoją pracę 1000krotnie.
Ciąg dalszy będzie, za jakiś czas :).