Thriller Kristiny Ohlsson.
Małe dzieci mają to do siebie, że czasami się gubią, wystarczy sekunda dekoncentracji opiekuna, by maluch rozpłynął się w powietrzu jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Nie inaczej zaczyna się historia tej powieści. Z pociągu relacji Göteborg – Sztokholm, znika mała dziewczynka, mimo, że tylko na 3 minuty pozostawiono ją samą, śpiącą. Zostaje powołany zespół śledczy, którego trzon stanowi legenda i największy as policji, Alex Recht, następny to dobrze rokujący młody śledczy Peder Rydh i pracownik cywilny, kryminolog Fredrika Bergman.
Rutynowe, zgodne z procedurami działania są konieczne i potrzebne dla śledztwa, natomiast rutyniarstwo i stereotypowe myślenie może doprowadzić do punktu, z którego się zaczynało, a czas podarowany właśnie się kończy. Boleśnie przekonuje się o tej prostej zasadzie zespół śledczy pod wodzą Alexa, który bazując właśnie na swojej intuicji, doświadczeniu i rutyniarstwie, wytycza takie a nie inne ścieżki śledztwa. A jak by tego było mało, to obaj panowie, Alex i Peder sporo swojej energii koncentrują na niechęci do kobiety z ich zespołu, Frederice.
Bardzo przyzwoity, trzymający w napięciu thriller. A jeśli wziąć pod uwagę, iż jest to debiut p. Ohlsson, to tylko pogratulować takiego otwarcia. Wprawdzie motyw przewodni bardzo typowy dla „kryminałów skandynawskich”, czyli dzieci jako ofiary, co już na wejściu jest stresujące dla czytelnika, ale widać coś musi być na rzeczy u Skandynawów (albo mają odwagę o tym mówić), skoro ten problem ciągle przewija się w ich powieściach. Drugim, powtarzającym się wątkiem, by nie powiedzieć znowu problemem, poruszonym u Ohlsson i nie tylko, bo u Tursten również jest sygnalizowany, to kwestia niechęci mężczyzn do kobiet pracujących w zawodzie policjanta, delikatnie ujmując. Wyraźna wrogość, złość i niechęć do koleżanek po fachu, ocierająca się wręcz o mobbing, to standard w relacjach damsko-męskich.
W trakcie zgłębiania lektury, kibicując zespołowi policjantów w śledztwie, ciesząc się z sukcesów, a złoszcząc na wpadki, wyprzedzając ich i odgadując motywy, kierujące poczynaniami bohaterów powieści, chwilami odnosiłam wrażenie, że pewne historie już były, że gdzieś o nich czytałam. I nagle bingo, historia Fredriki i Spencera Lagergrena, z pewnymi modyfikacjami, to wypisz wymaluj historia Mikaela Blomkvista i Eriki Berger z Trylogii Millennium. Oczywiście, fakt ten, zupełnie nie przeszkadza w lekturze, a wręcz przeciwnie, pomaga w ćwiczeniu pamięci skąd ja to znam :).
Niechciane, to powieść, o której spokojnie mogę powiedzieć, że warto przeczytać, i fajnie, że na nią trafiłam. Korowód postaci z krwi i kości, z grzechami i grzeszkami, nieobcymi zwykłemu człowiekowi, przez co stają się wiarygodne i bliskie czytelnikowi. I przyszło mi do głowy, że należą się brawa za odwagę p. Ohlsson, za poruszanie tematu znęcania się nad dziećmi, bo takie dramaty są udziałem dzieci nie tylko skandynawskich, ale zdaje się, że pisanie o tym, mają odwagę tylko oni.
Niechciane rozpoczyna cykl powieści z Frederiką Bergman w roli głównej, wydawnictwo Prószyński i S-ka zapowiada kolejne tomy już wkrótce. I to jest bardzo dobra wiadomość.
//