Powieść sensacyjna Lizy Marklund.
Raj, słowo, które kojarzy mi się z błogością, poczuciem bezpieczeństwa, sytością i miłością. Nie zawsze jednak nasze wyobrażenie raju, pokryje sie z rajem jaki zostanie zafundowany spragnionym.
Najnowsza książka Marklund zaczyna się od mocnego uderzenia. A bo to i szalejący huragan nad Szwecją, a to pościg na nabrzeżu portowym mordercy za dziewczyną, a potem odnalezione dwa męskie trupy w porcie i zniknięcie ciężarówki wypakowanej papierosami z przemytu, wartej miliony koron. Tak więc już wiadomo, wokół czego kręcić się będzie cała historia, a na scenę wkracza Annika Bengtzon, dziennikarka znana z poprzednich dwóch książek, Zamachowiec (ja mam tę książkę o tytule Rewanż) i Studio sex. Annika ma problemy ze sobą, po tragicznym finale swojego narzeczeństwa, pracuje w gazecie na nocną zmianę i mimo, że jest dobra w tym co robi, przechodzi w redakcji swoisty okres kwarantanny. Tak więc życie w redakcji gazety Kvallspressen wre wokół sprawy morderstw portowych, kiedy do Anniki zgłasza się kobieta, założyciela fundacji Raj, pragnąca, by gazeta zamieściła cykl artykułów, przybliżających działalnośc fundacji. A trzeba wiedzieć, że Raj specjalizuje się w pomocy ludziom skopanym przez życie, najprościej ujmując wykasowuje ich, dając nową tożsamość. Dziennikarka dostaje zielone światło i nim cokolwiek opublikuje, chce dokładnie prześwietlić fundację, gdyż opowieść jej założycielki brzmi tak fantastycznie, że aż nierealnie.
Wzięłam do ręki powieść kryminalną pod tytułem Raj, a po przeczytaniu odłożyłam powieść obyczajową Raj, z elementami powieści kryminalnej. Przede wszystkim mocno zaakcentowany problem uchodźców z terenów byłej Jugosławii tudzież nielegalnych emigrantów i fantastyczny rozwój struktur mafijnych z całym dobrodziejstwem gangsterskiego inwentarza. Niezła lekcja nauki o formach pomocowych dla Szwedów, tych najsłabszych i najbiedniejszych. Prawda o państwie socjalnym, mocno nadgryziona zębem niekompetecji, niemocy i kompletnego zurzędniczenia urzędników.
Drugim, ważnym wątkiem opowieści, jest sprawa Anniki Bengtzon. Tak naprawdę, historia którą zajmuje się służbowo, jest tylko pretekstem do ukazania dramatu dziennikarki, zaczynając od spowodowania śmierci swego narzeczonego, po załamanie nerwowe i depresję, obwinianiającą się o wszystkie nieszczęścia świata, z samooceną bliską dna i po psychoanalizę swojego życia, poczynając od dzieciństwa i na relacji z rodzicami kończąc.
Naprawdę niezła opowieść, momentami porządnie wstrząsająca czytelnikiem. Sporo zaczętych wątków zgrabnie na koniec zebranych, oczywiście tych o miłości szczęśliwej też. Przyczepiłabym się tylko do historii Rebecki Bjorkstig, matki założycielki fundacji Raj. Bo tak naprawdę, to nie bardzo rozumiem, o co tej pani chodziło z artykułami prasowymi, dlaczego chciała poprzez gazetę mówić o Raju, bardziej logicznym wydaje się raczej milczenie, przynajmniej te publiczne.
Wydawnictwo Czarna Owca chwali się, że w przygotowaniu jest kolejnych 5 pozycji, i jak tu się nie cieszyć :).