Za blisko domu

Powieść kryminalna Linwooda Barclay’a.

Na początku była powieść Bez śladu, którą przetestowałam w 2009 roku i od razu autor zyskał moją przychylność, bo debiut okazał udany. Wprawdzie końcówka powieści mocno rozczarowująca, ale w ogólnym bilansie, biorąc pod uwagę stopień zagmatwania intrygi, możliwość odgadnięcia przez czytelnika co kto i jak, oraz pomysł na fabułę i debiut autora, wyszło na plus. A ponieważ powieść spodobała mi się, więc śledziłam zapowiedzi wydawnictwa i się doczekałam Za blisko domu.

Kiedy hormony szaleją w ciele 15-latka, należy spodziewać się różnych akcji zaczepno-dywersyjnych, by te hormony spacyfikować. I w prologu powieści, poznajemy młodego człowieka, Dereka Cuttera, oraz jego przebiegły plan, pozwalający na oswojenie własnej burzy hormonalnej i burzy jego koleżanki Penny. Wprowadzając swój plan w życie, chłopak niespodziewanie staje się świadkiem morderstwa trzyosobowej rodziny swojego przyjaciela. W kilka dni po makabrycznej zbrodni, Derek zostaje aresztowany za potrójne morderstwo, a dla jego rodziny świat wali się w gruzy.

Historia ma miejsce w małym miasteczku Promise Falls, jest lato i panuje niespotykany upał. I to właściwie tyle, jeśli chodzi o miejsce akcji, nie dowiemy się niczego ciekawego o mieszkańcach miasteczka, autor pominie milczeniem różne smaczki takich miejsc, a to dajmy na to kto z kim i dlaczego, przyjaźnie, koterie i wrogie obozy, jak to w takich miejscach bywa. Autor skupia swoją uwagę na pewnej grupie mieszkańców i wokół niej tworzy tę historię, a czy jest to dobry zabieg, powiedziałabym, że nie bardzo. Nie doszukuję się w postaciach powieści wielkiej głębi, ukrytych osobowości i podwójnych jaźni, ale jak czuję celulozę i plakat, to tak niekoniecznie mi się podoba. Tylko dwie osoby powieści godne są zapamiętania, burmistrz Finley i Jim Cutter, reszta postaci bardzo bezpłciowa, mimo ważnych ról, jakie przyjdzie im odegrać.

Sama intryga wciągająca i z dużym, czytelniczym kredytem zaufania, choć zbiegów okoliczności, przypadków, a potem zemsty i słusznego happyendu zatrzęsienie. Wątków głównych i pobocznych kilka, wszystkie ważne i wszystkie gmatwające fabułę, co nie oznacza, że wprawiony czytelnik, szybko nie dojdzie do prawidłowych wniosków. Nie mniej Barclay jakoś tak sprawia, że z ciekawością czytamy do końca powieść, bo jednak dobrze jest się dowiedzieć, jak bohaterowie poradzili sobie z całą niesamowitą sytuacją.

Zaczynałam czytać tę powieść z nadzieją na wielkie halo, ale nie ma wielkiego halo, jest zwyczajna, bez wielkich rewelacji powieść kryminalna, ale spokojnie można przeczytać, bez wstrętu i zażenowania

a Bez śladu na jesienną szarugę, jak znalazł

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s