Tłumaczenie: Elżbieta Frątczak-Nowotny
Annika Bengtzon jest główną bohaterką tej powieści, podobnie zresztą jak trzech wcześniejszych. Dla porządku dodam, że po licznych życiowych zakrętach, oraz wzlotach i upadkach, o których można poczytać w Zamachowcu, Studiu sex i Raju, Annika, reporterka śledcza dziennika Kvallspressen, dorobiła się dwójki dzieci, żyje w nieformalnym związku z ojcem tychże i właśnie wychodzi z domu z całą rodziną, by świętować u prawie teściów święto wigilii św. Jana. Jak łatwo przewidzieć, nie będzie jej dane pobyć w tym dniu z rodziną, ponieważ na cito musi obsłużyć morderstwo, o którym wiadomo, że będzie to głośne morderstwo.
Miejsce zbrodni to malowniczy zamek wśród leśnych ostępów, w którym kręcony jest program telewizyjny z gwiazdą Michelle Carlsson. Sprawczynią całego zamieszania jest ona sama, kiedy jej zwłoki zostaną odkryte nad ranem, przez ludzi z ekipy telewizyjnej. Policja przesłuchuje świadków, dziennikarze prowadzą swoje śledztwo, a ja właśnie odkrywam, że czytam whodunit, czyli klasyczną detektywistyczną powieść, tylko trochę przeflancowaną w finale w inne miejsce. Tak więc są zwłoki, jest 13 podejrzanych, z których każdy miał motyw, żmudne zbieranie śladów nie przez policję, a znaną już Annikę Bengtzon, oraz wielki finał, w którym zebrani w jednym miejscu wszyscy podejrzani, dowiadują się (i ja też), kim jest morderca.
Prime time, to nie tylko opowieść detektywistyczna, to również dalszy ciąg historii Anniki Bengtzon, jej problemów z partnerem, dziećmi i poczuciem własnej wartości, a w zasadzie brakiem tego poczucia. To również interesująco pokazana historia pewnej bezpardonowej walki o stanowisko, o tym jak niepohamowane chciejstwo wyzwala w ludziach najniższe instynkty.
Dobrą lekturą zaczął mi się ten 2011 rok, bo książką nie jestem rozczarowana i wychodzi na to, że Liza Marklund rozkręca się i jest obietnica 4 kolejnych częśc, które są w tak zwanym przygotowaniu.