Siódmy dzień – Jens Hovsgaard

siódmy dzieńTłumaczenie: Franciszek Jaszuński

Ta powieść, jak sądzę, ma być duńską odpowiedzią na potop szwedzkich, zalew norweskich i fińskich kryminałów, a nawet islandzkich, co niechcący sprawia, że kraje nordyckie wiodą prym w świecie papierowej zbrodni w Polsce. Niestety, ilość nie jest równoznaczna z jakością, a kryminał z północy Europy, nie powoduje, że sukces jest gwarantowany.

Duńczyk Hovsgaard zaproponował kryminał, w którym główną rolę dostał John Hilling, dziennikarz śledczy poczytnego tabloidu, a w pozostałych obsadził policjantów, polityków, innych dziennikarzy oraz właścicieli sekt religijnych zwanych kaznodziejami. Nie zabrakło żon dziennikarzy, małych dzieci, wykorzystywanych seksualnie dziewczyn, oraz gangsterów. Po skompletowaniu obsady, każda z z tych osób wzięła udział w projekcie autora pod tytułem Siódmy dzień. I tak kaznodzieja zostaje uznany za trupa, po zdjęciu mu pętli z szyji, pewna pani minister i jej mąż mają dziwne powiązania z hodowcami świń z Afryki i Europy Wschodniej, oraz neonazistami, policjanci są wyjatkowo tępi a fotoreporterzy w pogoni za pieniędzmi zrobią wiele. Ale głównym wątkiem jest pewna sekta religijna i porywane trzylatki z przedszkoli, wszystko to bierze pod swoje śledcze oko wspomniany dziennikarz John, mający oprócz dziennikarskiego nosa do newsów, ciężarną żonę policjantkę.

Niewątpliwie autor wie o czym pisze, bo sam się zajmuje tematyką przedstawioną w powieści. Wyraźnie daje do zrozumienia, że źle się dzieje w państwie duńskim, a wykorzystywanie seksualne kobiet, handel nimi, korupcja i niekompetencja, to poważne problemy dzisiejszej Dani. I zapewne tak jest, ale forma i styl, w jaką to wszystko ubrał pisarz Hovsgaard, mnie nie przekonuje, a chwilami drażni, śmieszy i nudzi.

Czytałam tę opowieść, momentami gubiąc się w rozlicznych wątkach głównych i pobocznych, wnioskując z fabuły, że wszystkie są wyjatkowe i główne. Z niemal ułańską fantazją, autor dzieła potrafi porzucić jakiś wątek czy myśl, a beztrosko zająć się innym równie ważnym, by po kilkunastu stronach powrócić do osieroconej myśli, albo i nie wrócić. Znakomicie idzie mu opis wyczynów seksualnych, ale niespecjalnie obchodzi go człowiek jako człowiek, tu dobrym przykładem są porwane dzieci. Tematy zaledwie są muśnięte, a autor prześlizguje się nad nimi, w pogoni za następnymi. Sam bohater John Hilling, wyjatkowo niepasujący do takiej roli, duży chłopak pokazujący język i wygrażający pięścią, dużo hałasu o nic. Pomijam prywatne relacje między bohaterami, bo są żałosne i śmieszne, ocierające się o harlekinowy kicz.

Jens Hovsgaard jest dziennikarzem śledzczym i nie mam powodu wątpić w jego dziennikarsi profesjonalizm, natomiast jako pisarz, zupełnie do mnie nie trafia, szkoda.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s