Powieść kryminalna Toma Bradby’ego.
Legenda głosi, że sprawami „drugiego świata” w Chinach zarządzają biura lub ministerstwa. Najważniejszym z nich jest ministerstwo burzy i grzmotu, na którego czele stoi Pan Deszczu. Jest wszechwiedzącym i kapryśnym dobroczyńcą – bądź oprawcą.
Lata 20 ubiegłego wieku, mogą poszczycić się wyjatkowo obfitym wysypem takich dajmy na to gangsterów jak Al Capone w Ameryce, czy niebezpiecznym rozprzestrzenianiem się po świecie idei komunizmu, z tworzącego się w bólach Kraju Rad, lub Szanghajem w wielkich Chinach, zżeranym przez korupcję, pogrążonym w walkach gangów i oparach opium, oraz dającym odpór rozlewającemu się bolszewizmowi.
I do takiego miasta, w 1926 przyjeżdża młody Anglik, Richard Field, by podjąć służbę w wydziale specjalnym policji. Proza życia brutalnie weryfikuje pełne wzniosłych ideałów poglądy Fielda, obnażając kompletny upadek moralny elit rządzących miastem jak i tych, którzy stoją na straży prawa. Przysłowiową kropką nad i, pasującą Fielda na prawdziwego faceta, któremu odebrano złudzenia, zapominając przy okazji go zabić, stała się śmierć rosyjskiej prostytutki, w wyjątkowo brutalny sposób zamordowanej. Field zostaje przydzielony do zespołu dochodzeniowego, w którym pierwsze skrzypce gra Anglik, a wtóruje mu Amerykanin i Chińczyk. Panowie policjanci lekko nie mają, bo w mieście, w którym Rosjan traktuje się jak ludzi kategorii drugiej, a nawet trzeciej, nikogo oprócz stróżów prawa to nie obchodzi. Sprawa nabiera tempa, kiedy upada pomysł, że za zbrodnią stoi największy gangster Chin, Lu Huang, a wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują na grasującego po Szanghaju seryjnego mordercę. Śledztwo nabiera rumieńców, Field się zakochuje i zaczyna się wyścig z czasem, bo morderca uderzy ponownie.
Pan Deszczu, to nie tylko bardzo sprawnie opowiedziana historia pewnego morderstwa i poprowadzonego śledztwa w tej sprawie. To nie tylko wartka akcja i wolty w fabule, zaskakujące czytelnika w najmniej spodziewanych momentach. Równorzędnym bohaterem powieści jest dekadencki Szanghaj, pławiący się w niewiarygodnym bogactwie, by za chwilę pokazać swoją skrajną nędzę. To demonstracja luksusu i arogancji elit europejskich, okupujących i łupiących to chińskie miasto i tubylców, prawowitych właścicieli metropolii, sprowadzonych do roli służących i żebraków we własnym mieście i kraju.
Podejrzewam, że Tom Bradby ze swoimi powieściami, nie jest zbyt popularny w kraju nad Wisłą i tylko można ubolewać, że przechodzą jego książki prawie niezauważone, a są to przecież najwyższej próby powieści kryminalne, których nie powstydziłby się noirowiec Chandler, czy specjalista od sensacyjnej fabuły, Alistair MacLean.
Poza mną Krwawa forsa i Pan deszczu, przede mną Bóg chaosu i Biały Rosjanin i już się cieszę.