Powieść kryminalna Hakana Nessera.
Myślę, że nie ma potrzeby streszczania powieści, nawet w wielkim skrócie, skoro przejrzyście i na temat, blurb oddaje dokładnie to, co chciałam napisać:
Grudzień w Kymlinge. Rodzina Hermanssonów zbiera się, by uczcić 105-lecie istnienia. Nestor rodu Karl-Erik kończy 65 lat, jego najstarsza córka Ebba – 40. Jednak uroczystości nie przebiegają tak, jak się wszyscy tego spodziewali. Rodzinne spotkanie ma tragiczne i nieprzewidziane następstwa. W przeddzień wielkiego jubileuszu przepada bez śladu Robert – wyrodny syn Karla-Erika, który wbrew woli rodziny wziął udział w kontrowersyjnym reality show „Więźniowie Koh Fuk”. Następnego wieczoru również bez śladu znika syn Ebby – Henrik. To szczególna sprawa, z którą musi się zmierzyć inspektor kryminalny o włoskich korzeniach Gunnar Barbarotti. Czy tylko zrządzeniem losu dwóch ludzi z tej samej rodziny i domu znika w odstępie zaledwie 24 godzin? Barbarotti odkrywa najmroczniejsze tajemnice tej rodziny i wyciąga na światło dzienne to, co niewidoczne.
I śmiało mogłabym na tym zakończyć, mówiąc, że powieść jest ładna i przyjemnie jest z nią spędzić wolne chwile, oraz, że mi się podobała i że warto przeczytać. Jednak kilka słów własnych ode mnie, należy się powieści. Bo choć z urzędu jest to „kryminał”, ale gdy pochylić się głębiej, to na pierwszy plan wysuwa się silnie zaakcentowane tło społeczno obyczajowe, a dopiero poźniej wątek kryminalny. A rozbierając na tak lubiane przez czytelnika czynniki pierwsze tę opowieść, będziemy uczestnikami i świadkami wzlotu i upadku pewnej rodziny. Co prawda mogłabym sama ze sobą polemizować z tym wzlotem, ale za dużo zdradziłabym z fabuły, a jest to wyjatkowo ciekawie poprowadzony wątek toksycznej rodziny, w której wilki czasami stają sie owcami, ale tylko po to, by łatwiej było przegryzać gardła słabszym.
Drugim wątkiem, czyniącym z Człowieka bez psa wyjątkową powieścią, lekko odbiegającą od obowiązujących standardów, jest postać inspektora z włoskim nazwiskiem, Gunnara Barbarottiego. Rozwiedziony, samotnie wychowujący nastoletnią córkę, bez nałogów i posiadający nieprzeciętny dar prowadzenia przesłuchań świadków i oskarżonych, poszukujący swojej drugiej połówki. Wyjątkowo sympatyczny i dający się lubić gość, a to już połowa sukcesu.
I jeśli do tej połowy dodamy drugą, tę z wątkiem rodzinnym, równie udaną, wyjdzie powieść Człowiek bez psa, która zawojowała mnie na ament. To świetnie napisana książka, spójna i zaludniona wyjątkowymi postaciami, z lekkością i momentami dowcipnie opowiedziana, w której tematy ciężkiego kalibru, stają sie przyswajalne bez wywoływania zgorszenia czy wstrętu, a przecież zapadające w pamięć. I nie stanowi dla mnie problemu wiedza, że Kymlinge jest miejscowością wymyśloną przez autora, zrekompensował to przenosząc chwilami akcję do Sztokholmu, czy Uppsali.
A ponieważ jest obietnica, że z czterech powieści z Barbarottim, wkrótce ukaże się druga, to wypada tylko się cieszyć, serio.
//