Kolekcjoner oczu

Thriller Sebastiana Fitzka.

Kiedy jest się dzieckiem plus/minus w wieku dziesięciu lat, to oprócz wiszenia do góry nogami na trzepaku koło śmietnika, zwiedzania labiryntu blokowych korytarzy piwnicznych, jedną z ulubionych gier dzieciarni, jest gra w chowanego. I warto sobie przypomnieć reguły obowiązujące w tej grze, ponieważ autor Fitzek zaprasza nas do tej zabawy, przy okazji powołując do życia Kolekcjonera oczu.

Tytułowym Kolekcjonerem oczu, jest psychopata, który na swój pokrętny sposób wymyślił morderstwa na wzór dziecięcej gry w chowanego, tylko zmodyfikował i ulepszył jej reguły. Jedną z nowości zastosowanych przez Kolekcjonera, jest brak osoby wyliczającej, odliczaniem zajmuje się stoper, wsadzony do ręki zamordowanej matki, której dziecko porwał i ukrył. Czas na jego odnalezienie to 45 godzin i do ojca należy poszukiwanie zaginionego potomka, a po upływie wyznaczonego terminu, w zależności od efektu poszukiwań, dziecko zginie, lub nie. Makabryczna gra, w której udział bierze policja, dziennikarze i rodzice, ale w każdej kolejnej rundzie, wygrywa Kolekcjoner.

Z Fitzkiem i jego powieściami sprawa jest prosta, albo przypadają do gustu, albo definitywnie odrzucają. Facet pisze składnie, z najbardziej karkołomnych wymyślonych historii sprytnie potrafi wybrnąć, a jego psychopaci ze swoimi wymyślnymi torturami to najbardziej przerażające indywidua, od ręki robiące z czytelnika kierownika strachu. I taki właśnie jest Kolekcjoner oczu, z zakręconą intrygą kryminalną, z osobnikami o tak mrocznej przeszłości i dziwnej teraźniejszości, że na dobrą sprawę, każde z nich może zdać test na mordercę. I żeby było bardziej mrocznie i dziwnie, jedną z głównych ról dostaje niewidoma dziewczyna medium, co jest chytrym i jednocześnie szatańskim zabiegiem, zastosowanym przez Fitzka na czytelniku, że nie wspomnę o dzieciach.

Ale żeby nie było tak doskonale, mam dziwne wrażenie, a po 5 przeczytanych książkach mogę, że autor Fitzek wpadł w rutynę i wyżłobione przez się wygodne koleiny. Jedzie sobie Fitzkowym rytmem, czyli wszyscy dziwni ludzie, ocierający się o choroby psychiczne, tylko intryga kryminalna inna i różne metody mordowania. Co oczywiście jest wskazane, ale jeśli w kolejnej książce, nie spotykamy „normalnych”, a ciągle tych „innych” plus bohaterów poprzednich powieści, przy kolejnej książce może się znudzić. I nie pomoże odwrócenie kolejności stron i rozdziałów, jak to ma miejsce w Kolekcjonerze.

Wszystkie powieści Fitzka, osadzone są w kameralnych miejscach, w których spotykamy kilka mocno pokręconych osób z jedną bardziej, w dekoracjach Berlina, którego tutaj akurat jest stanowczo za mało. Dobry thiller, można sie pobać, niekoniecznie trafić z poprawnym typowaniem kim jest ten zły i dla tych, co mają mocne nerwy.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s