Powieść kryminalna Toma Bradby’ego.
Kolejna powieść i znów metropolia, ale tym razem nie Nowy York u progu Wielkiego Kryzysu, nie dekadencki Szanghaj z szalonych lat 20 XX wieku, ale Kair roku pańskiego 1942. Trwa II wojna światowa, Erwin Rommel ze swoim korpusem ekspedycyjnym stuka do bram Aleksandrii, a w Kairze okupowanym przez Anglików, dochodzi do morderstw na oficerach, mających dostęp do tajnych matriałów wojskowych. Major Quinn, z Brytyjskiej królewskiej Policji Wojskowej rozpoczyna śledztwo, ale ślady wskazują na mord polityczny, więc wywiad zaczyna rościć sobie pretensje i chce przejęcia dochodzenia. I jak jest do przewidzenia, powstaje konflikt interesów między policjantami a oficerami służby bezpieczeństwa, co nieuchronnie doprowadzi do wojny kompetencyjnej, a to nie wróży dobrze żadnej ze stron. W międzyczasie w sprawie morderstw wychodzą na jaw sprawy i sprawki tak ciemne i zagmatwane, że sytuacja zaczyna zagrażać życiu Quinna i jego rodzinie.
Interesująco i niezwykle malowniczko Bradby przedstawia Kair tamtych lat, czas wielkich ofensyw, otwierania kolejnych frontów przez alintów i Egipt pod panowaniem Anglików, czekający z utęsknieniem na Niemców. Kair opleciony siatką szpiegów, konkurencyjnych wywiadów i przeżarty korupcją. Kair z falą niezwykłych upałów, nocnego knajpianego życia, seksu i zdrad. I to jest plusem tej powieści.
Ale jest w tej historii też coś, co nie pozwala mi jednoznacznie stwierdzić, że książka jest naprawdę dobra. Przede wszystkim sam Quinn, jako prowadzący śledztwo. Facet po tragicznych osobistych przejściach, z depresją i dążący do autodestrukcji, swoim postępowaniem niszczy po drodze tych, którzy są mu wierni i kochają go. Kolejny minus, to intryga, a właściwie to wszystko, co się wokół niej dzieje. Ma być szybko i sprawnie, a jest ospale i na potem. Chwilami wszystko się rozłazi, za dużo jest wprowadzonych osób i wątków. A może to wina wyjątkowych upałów, które nawiedziły Kair w tym czasie, a może zbliżający się Niemcy i niepewna sytuacja tak na wszystkich działa, może.
W każdym razie jedno trzeba Bradby’emu przyznać, facet potrafi pisać i świetnie się wczuwa w klimat miejsc, o których opowiada, przy okazji serwując interesującą intrygę kryminalną. Warto.