Czarna bezgwiezdna noc – Stephen King

czarna bezgwiezdna noc stephen king

Tłumaczenie: Krzysztof Obłucki

Dobrze jest czasami sięgnąć po książkę Kinga, by utwierdzić się w przekonaniu, że Król wielkim pisarzem jest i to nie tylko poprzez imponującą bibliografię, ale przede wszystkim za fabułę, treść i przywiązanie/uzależnienie czytelnika od siebie. Bo kiedy wydaje się, że King powiedział już wszystko i niczym zaskoczyć nie może, to wziął i napisał Czarną bezgwiezdną noc, będącą zbiorem 4 opowiadań/minipowieści przypominając, kto tu jest wielki i kto rządzi.

Tym razem ostrze pióra wycelował w przeciętnych ludzi, takich, z którymi jest nam po drodze i z którymi zaprzyjaźnieni jesteśmy z racji a to sąsiedztwa, czy też przyjaźni z kimś ze szkolnej ławy, albo znamy udane małżeństwo z kilkudziesięcioletnim stażem, czy darzymy sympatią popularną osobę, gdyż lubimy to, co tworzy. Cztery opowiadania i cztery osoby, które przeszły na ciemną stronę mocy, bo wydarzenia, które wygenerowały ciąg zdarzeń, zachwiały ich system wartości i wymusiły takie zachowania, o jakich nigdy byśmy ich nie posądzali, a sami bohaterowie, podejrzewam, zaszokowali samych siebie własnymi czynami.

King postawił nas przed taką oto prawdą, że w każdym człowieku tkwi drugi, obcy mu człowiek... , bo jak niewinnie i smutno na początku brzmi wyznanie farmera w 1922, że zabił żonę, ponieważ…, albo w Wielkim kierowcy czy Dobranym małżeństwie, decyzje kobiet postawionych w niewiarygodnie ekstremalnej sytuacji i Dobry interes, bo tak naprawdę nie wiemy, co roi się w głowach naszych przyjaciół.

Nie ma potrzeby pisania, że to świetna proza, napisana prostym i czytelnym językiem, głosząca oczywiste prawdy, o których zapomina się, lub spycha w zakamarki pamięci dziwnie łatwo. Nie znajdziemy tu nic z fantastyki, upiorów i demonów, jesteśmy tylko my, zwykli ludzie w niezwykłych rolach. A ziemia dalej się kręci, cykl dobowy nie został i nigdy nie zostanie naruszony, po dniu następuje noc i znowu wstaje kolejny dzień.

Przyznam, że czytając te opowiadania, cały czas tłukły mi się w głowie pytania, co ja zrobiłabym na miejscu bohaterów. W jednej chwili wiem, a w nastepnej górę biorą emocje i nie wiem już nic. Choć zasady współżycia i wszelkie normy określające moje miejsce w ludzkim szeregu znam i staram się zgodnie i godnie z nimi żyć, to przecież wcale nie jest takie oczywiste, czy w „sprzyjającym” momencie nie wychynie ze mnie zły człowiek i nie pokażę swojego drugiego ja, gdzieś tkwiącego i uśpionego we mnie głęboko. A czy kibicując niektórym bohaterom, nie przekraczamy przypadkiem tej cienkiej linii ? I w tym kontekście, ciekawie brzmią słowa Stephena Kinga w posłowiu :

Weź mnie za rękę przyjacielu, a ja z radością poprowadzę cię ku słońcu. Cieszę się, że tam pójdziemy, bo uważam, że ludzie w większości są zasadniczo dobrzy. Wiem, że ja jestem. To ciebie nie jestem do końca pewny. 

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s