Jesienna sonata – Mons Kallentoft

jesienna sonataTłumaczenie: Robert Kędzierski

Mons Kallentoft charakteryzuje się tym, że pisze swoje powieści w rytm pór roku. Mieliśmy okazję poznać Ofiarę w środku zimy i Śmierć letnią porą, a teraz do rąk dostajemy Jesienną sonatę. I jeszcze jedna interesująca cecha, wyróżniająca powieści tego pisarza od pisarzy innych. Otóż jego pory roku, są porami roku bardzo ekstremalnymi, jak zima, to myśli zamarzają, nim się na dobre wymyślą, lato bywa tak gorące, że krew przez żyły paruje, no i teraz jesień.

A jesień tego roku w Linkopingu, jest wyjątkowo wredna i spokojnie można zapomnieć o złotej szwedzkiej jesieni, deszcz leje, nie pada, ale właśnie leje przez 24h non stop, co dobrze wróży uczuciu zagrożenia i niepewności u czytelnika, oraz doskonale wpływa na pleśń i jej wszędobylski zapach. I w takiej scenerii, plus zamczysko otoczone fosą, dwaj panowie rolnicy, znajdują ciało właściciela zamku, bez oznak życia, spokojnie dryfujące w owej fosie. Policja zjawia się na miejscu zbrodni i Malin Fors, po raz kolejny wkracza do akcji.

Jak to w powieściach kryminalnych przeważnie bywa, popełniona zbrodnia na osobie, prowadzi do intensywnego grzebania w życiorysie ofiary i przy takich okazjach, na światło dzienne wychynają upiory przeszłości. Nie inaczej ma się sprawa z zamordowanym właścicielem zamku Skogsa. Pogoń za sprawcą morderstwa, wyłania nieprawdopodobny splot wypadków i przypadków, wypadają z szafy zmumifikowane trupy, ale wbrew pozorom, to te truchła przeszłości, generują ciąg nienawiści i zbrodni deszczową jesienią w Linkopingu.

Pech prześladuje nie tylko sprawców i ich ofiary, wyjatkowo nieszczęśliwa i zmagająca się z własnymi słabościami Malin Fors, jest idealnym przykładem pacjentki kliniki dla alkoholików. Fors w tej powieści sięga dna i nikt i nic nie jest w stanie tegmu zapobiec. Bardzo interesujące studium osiągania dna na własne życzenie, z próbą usprawiedliwiania się trudnym dzieciństwem, nieszczęśliwą miłością i troską o najbliższych. Oprócz przenicowania osoby Malin Fors, wiwisekcja pozostałych członków policyjnej braci, ech panowie panowie.

Mroczna, dołująca i bardzo mokra powieść Jesienna sonata, przywróciła mi wiarę w Monsa Kallentofta. Świetna książka, z doskonałą intrygą kryminalną, pełna tajemnic z przeszłości, z cudowną galerią postaci, z których każda coś sobą wnosi, a nie stanowi tylko tła i zapełniacza. Fabuła klarowna i spójna, wątków tyle ile trzeba, w sam raz, no i język, zrozumiały i przejrzysty. Owszem, Kallentoft nie porzuca maniery trupich monologów, ale doprawdy (jeśli to kogoś drażni), można je spokojnie ominąć i też się nic nie straci na fabule.

Jesienna sonata spodobała mi się bardzo i niecierpliwie czekam na Zło budzi się wiosną. I nie wiem, czy zmiana tłumacza ma wpływ na powieść, czy wyjatkowo mokra jesień w Linkopingu, ale ta deszczowa pora roku, przekonała mnie Monsa Kallentofta, tak na serio przekonała.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s