Tłumaczenie: Wojciech Szypuła
Z duetem Dalziel & Pascoe spotkałam się przy okazji Małego sprzatąnka, oraz Okrutnej miłości. I niezmiennie, wspomniana para policyjnych detektywów, odznaczająca się niezrównanym poczuciem humoru, nie szczędząca sobie i innym uszczypliwości, zawsze doprowadza zagadkę kryminalną do szczęśliwego finału.
Ścięte głowy, to kolejna kryminalna historia, ale kto wie, czy nie najbardziej tajemnicza i… pachnąca. Uruchomienie policyjnej machiny śledczej następuje w momencie, kiedy szef pewnej firmy składa doniesienie na swojego podwładnego, iż ten dybie na jego życie. By detektyw Pascoe uwierzył słowom Elgooda, szefa owej firmy, przytacza bardzo wiarygodny wywód na temat śmierci dwóch innych osób, co szczęśliwym lub nieszczęśliwym ( zależy kogo dotyczy) zbiegiem okoliczności, pomaga podwłademu Patrickowi Aldermannowi zachować pracę, a nawet awansować. Ponieważ policja z Yorkshire, a szczególnie ta pod bezpośrednimi rządami Andy’ego Dalziela, jest wyczulona na potrzeby obywateli, machina śledcza zostaje uruchomiona i nie zatrzyma się nawet wtedy, gdy Dick Elgood wycofa swoje oskarżenie.
Nie jest to kryminał, do jakiego przyzwyczaili mnie autorzy, parający się tym gatunkiem literackim. Bo tutaj wszystko jest domniemaniem i pobożnym życzeniem, niby wiem i domyślam się, że to ten człowiek jest tym właściwym, ale tak naprawdę i policja i ja nie mamy nic. Nie zdradzę żadnej przecież tajemnicy, jeśli powiem, że bohaterem, któremu po cichu zarzuca się uśmiercenie kilku osób, to Patrick Aldermann, fanatyczny hodowca róż i szczęśliwy mąż i ojciec, dokładnie w tej kolejności.
Gdyby spojrzeć na całą tę historię z innej perspektywy, to okazałoby się, że katalizatorem wszystkich szczęść i nieszczęść opowiedzianej historii, jest ogród różany w Rosemont. Zaczyna się niewinnie od Psoty (Mischief), by przez kolejne 47 gatunków róż, sprawę zakończyła Felicyta i Perpetua (Felicite & Perpetue), bo autor sprytnie każdy rozdział książki nazwał imieniem róży, mającej odniesienie do treści poszczególnych rozdziałów.
Jak zwykle u Reginalda Hilla, znakomicie opowiedziana historia pewnego śledztwa, z interesująca intrygą kryminalną i jeszcze lepszym zakończeniem. Wciąż ci sami Dalziel i Pascoe, więc gwarancja dobrej lektury zapewniona, dodatkowo kolejny policyjny duecik Wield & Singh wielce obiecujący i pozostała osobliwa galeria postaci, każda ważna i mająca swoje miejsce w tej opowieści.
Kto lubi zagadki kryminalne, będzie usatysfakcjonowany, a podwójnej satysfakcji dozna miłośnik kryminałów i róż. Warto.