Powieść kryminalna rodzeństwa Liselotte & Sorena Hammer.
Otwarcie tej historii jest tak mocne, że aż sobie pomyślałam omatko. Bo chwila, w której dwójka małych dzieci, w szkolnej sali gimnastycznej natyka się na pięć ludzkich trupów, swobodnie zwisających z sufitu, z koszmarnie sprofanowanymi ciałami, to innej reakcji być nie mogło. Kiedy westchnęło mi się omatko, to po kilku rozdziałach pomyślałam no dobra, jeszcze po kilkunastu kurenka (jedyne przekleństwo w powieści, a że inne, se pożyczyłam), to na koniec a dobrze mi tak.
Opowiedziana historia, mogła się zdarzyć gdziekolwiek na świecie, bo problemy, jakimi jest naszpikowana, dotykają, czy inaczej, są koszmarnym snem na jawie wielu nacji. Nie zdradzę o co chodzi z tym zbiorowym mordem, ponieważ w założeniu autorów, to zadanie ma być skomplikowane i tajemnicze, śledztwo nadzwyczaj trudne i zawiłe, a dowcip polega na tym, że czytelnik ma wejście do ściganych i ścigających, wie kim jest sprawca, ma wiedzę o grupie pościgowej, tylko motyw jest nieznany i musi przeczytać 492 strony, żeby się dowiedzieć. To oczywiście teoria, bo wystarczy kilka rozdziałów i wielka tajemnica nie jest już tajemnicą, ale udajemy, że nie wiemy i brniemy dalej.
Jak Skandynawia długa i szeroka, każdy pisać może, jeden lepiej a drugi gorzej. Nadzieją na przełamanie schematów, klisz i powiew świeżości rokowali i dalej rokują Duńczycy, ale na pewno nie rodzeństwo Hammerów. Niegodziwcy to wypisz wymaluj, nieudana kalka powieści Mankella. Typowy, w średnim wieku komisarz, zmęczony i sterany życiem właściciel kilku chorób, ojciec córki z bardzo skomplikowanymi między nimi relacjami i feromony swobodnie grasujące wśród członków ekipy policyjnej. Obowiązkowo tło społeczne ze znanym problemem rasizmu, niesprawiedliwości społecznej i udawaniem władz, że sprawa dewiantów seksualnych, jest tylko marginesem. Sporo wątków sierocych, zaczętych i porzuconych, widać, że albo nie było na nie później pomysłu, albo autorzy zapomnieli o nich, ja skłaniam się ku tej drugiej wersji. Prawie pół tysiąca zapisanych stron, które mogą się pochwalić mnóstwem niedoróbek, niekonsekwencji i jeszcze innych nie.
Ale jedno spółce autorskiej trzeba oddać, ładnie pokazali proces, całą sekwencję wydarzeń, jaki może zaistnieć, jeśli zlekceważy się problemy ludzi poszkodowanych i nieszczęśliwych. Jak łatwo w sprzyjających warunkach zostać moderatorem kilku osób po to, by w nagrodę dostać miliony marionetek, gotowych na wszystko. To takie ostrzeżenie, bo w dziejach narodów był już animator tragicznych zdarzeń, a dziś jest dużo łatwiej i prościej, tu ukłon w stronę mediów, szczególnie głęboko kłaniamy się tzw. brukowcom/szmatławcom.
Jedno ale niestety nie spowoduje, że zmienię zdanie. Powieść jest koszmarnie nudna, rozwlekła i niemożliwie przegadana. Sporo niekonsekwencji, niepedagogicznych i nieprofesjonalnych zachowań tych, od których wymaga się czegoś wręcz przeciwnego. Tłumy wprowadzonych postaci, więc można się pogubić, przedziwne przezwiska i ogólnie, to o co panie chodzi.
Gromkie ojtam i ajtam.