Słońce i cień

Powieść kryminalna Ake Edwardsona.

To trzecia z 10-tomowego cyklu powieść autora, który powołał do życia inspektora Erika Wintera, eleganckiego snoba, smakosza i znawcę trunków, oraz niezłego domowego kucharza. By wizerunek głównego bohatera Edwardsona stał się kompletny, należy dodać, że przede wszystkim Erik Winter jest gwiazdą goteborskiej policji, komisarzem kryminalnym, rozwiązującym skomplikowane zagadki kryminalne, jakie tylko zdarzą się w tym mieście.

Tym razem Winterowi przyjdzie zmierzyć się z makabryczną historią kilku brutalnych morderstw, a sprawca zostawiając odpowiednie ślady, ewidentnie skierowane do komisarza, prowadzi z nim swoistą grę, której reguły i przesłanie, Winter pozna w trakcie śledztwa i wielkiego finału.

Biorąc do ręki Słońce i cień, trzeba od razu wziąć poprawkę na geografię i lokalizcję miejsca akcji. Bo chociaż początek tej historii zaczyna się na Costa del Sol w gorącej Hiszpanii, do której w sprawach rodzinnych udaje się komisarz, to jednak powrót do jesiennej i zimowej Szwecji od razu sprowadza nas na ziemię i każe ubrać się grubo, ograniczając nasze ruchy i spowolniając procesy myślowe. A tym razem jest nad czym myśleć, bo nie dość podwójnego morderstwa i za chwilę kolejnego, mało, że wielkimi krokami nadciąga nowe tysiąclecie, to następują wielkie zmiany wśród naszych znajomych goteborskich policjantów. To każdy z nich będzie robił swoisty rachunek sumienia, każdy z nich zmagał się będzie z własnym przeznaczeniem, ale to Erik Winter, stojący w obliczu wielkich zmian w swoim życiu osobistym, generuje ciąg zdarzeń, nie zdając sobie sprawy, że jest zapalnikiem i jednocześnie saperem, mającym realną możliwość wykorzystania swoich umiejętności. A morderca nie pozostawia złudzeń, coraz bardziej wciągając komisarza w wir zdarzeń i zagrażając jego rodzinie.

Kolejna dobra powieść Edwardsona. I mimo że powieść nie stoi spektakularnymi policyjnymi akcjami, że tragiczne wydarzenia tej historii prowokują bohaterów do swoistego rachunku sumienia, to właśnie to, o czym w poszczególnych odsłonach dowiadujemy się o postaciach dramatu, czyni ze Słońca i cienia powieść trzymająca w nieustannym napięciu. I niech nam się nie wydaje, że mając wszystkie karty w rękach prawidłowo przeprowadzimy licytację, bo nie do nas należy rozwiązanie tej historii. Zetkniemy się ze sprawami duchowymi, pokibicujemy pewnemu chłopakowi, mającemu nieciekawą sytuację rodzinną i będziemy bombardowani muzyką death metalową, istotną w tej historii.

Osią Słońca i cienia, takim epicentrum istotnym dla fabuły, jest wewnętrzny monolog Wintera, przebiegający zgodnie z następującymi po sobie wydarzeniami. Na ile ta wewnętrzna winterowa burza ma pogłębiony charakter psychologiczny, nie wiem, bo nie bardzo mam z czym porównać, ale Winter ciągle bije się z własnymi myślami i gdyby nie wiedza, że jest to trzecia w kolejności powieść, pomyślałabym, że to koniec serii.

Oczywiście, nie jest do końca tak, jak byśmy chcieli. Edwardson, kilka obiecujących wątków pobocznych rozpoczął, liznął z wierzchu i tyle, a czytelnicza ciekawość rozbudzona, niestety nie zostaje zaspokojona. Powieść przełożona grubą warstwą psychologiczną, a wątek kryminalny z obiecującymi morderstwami, stanowi tło do rozdrapów naszych bohaterów i niestety, tak jak w wątkach pobocznych, motywy kierujące sprawcą bardzo mgliście wyjaśnione i tak właściwie, to nie wiem o co tak naprawdę sprawcy chodziło:).

Ale nie ma co zbytnio narzekać, dobra powieść, dla mnie z niepokojącym przesłaniem. Nie zawsze znajdziemy się w pełnym słońcu, radośni i pełni szczęścia, bo smuga cienia prędzej czy później nadejdzie i tylko od nas będzie zależało, jak sobie poradzimy w nowej sytuacji.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s