Tłumaczenie: Tomasz Wilusz
Nie ma na świecie osoby, która w pewnym momencie swego życia, nie chciałaby cofnąć się do przeszłości i ulepszyć historię życiorysu, by lepiej wyglądało jej przyszłe CV życia. Mnie samej, przeważnie w niedobrych momentach marzy się podróż w czasie i myśl, że mieć dzisiejszą wiedzę i tamte lata, to cudowne panaceum na wszelkie zło i sposób na odnalezienie własnego edenu. Ale czy rzeczywiście podróż w czasie jest tym, o czym myślałam, że wiem czym jest, tak niekoniecznie i dopiero Dallas’63 daje jedną z miliona podpowiedzi, na odwieczne pragnienie wykupienia miejscówki w wehikule czasu i pogmerania w tym co już było.
Jest rok 2011, Jake Epping, nauczyciel w Lisbon Falls w stanie Maine, niczym szczególnym się nie wyróżnia. Przyzwoicie zarabia, jest szanowanym członkiem społeczności w której mieszka, właśnie się rozwiódł i rozpoczyna zasłużone wakacje po pracowitym wtłaczaniu wiedzy w umysły młodzieży. Jest też stałym bywalcem pewnego baru, lubi jego właściciela i właśnie ta zażyła znajomość, wygeneruje późniejsze dramatyczne wydarzenia. To co trzeba na początku wiedzieć, to istnienie na zapleczu baru „króliczej nory”, wrót do przeszłości, portalu do roku 1958, przypadkowo odkrytego przez właściciela słynnego Mniamburgera. Splot niekorzystnych dla właściciela A’ls Diner okoliczności powoduje, że Jake Epping zostaje dopuszczony do tajemnicy „króliczej nory”, a za chwilę zostaje sukcesorem ustnego testamentu Ala i właścicielem cennego niebieskiego zeszytu. Tajemnica testamentu sprowadza się do jednego punktu, udaremnić zamach na prezydenta Johna Kennedy’ego, co w konsekwencji wyeliminuje amerykański ból Wietnamu, a świat stanie bardziej przyjazny dla ludzi, teoria nadzwyczaj kusząca w przekazie i jak się wydaje, niezbyt skomplikowana w wykonaniu.
Teleportowanie się z teraźniejszości w przeszłość to zapewne pomysł stary jak świat, ale w Dallas’63 Kinga to coś więcej niż tylko powrót do przeszłości. To bardzo sprawnie opowiedziana historia pewnego zamachu na głowę państwa, romantyczna miłość dwojga ludzi z różnych epok, miłość na śmierć i życie, która zdarza się tylko wybranym i sugestywny obraz społeczeństwa amerykańskiego z przełomu lat 50/60. Końcówka lat 50 w USA, to nie tylko krążowniki szos, standardy Glenna Millera i wszechobecny dym tytoniowy, ale to miasteczko Derry (znane z TO), odstręczające swoim wyglądem i wstrętnymi ludźmi, to również Dallas ze swoimi ksenofobicznymi fobiami i niechętnymi obcym mieszkańcami. A za przeciwwagę tej części Ameryki, posłuży maleńkie, sielskie Jodie, w którym wspólnie z bohaterami, przeżyjemy miłość, zdarzającą się tylko w marzeniach.
Mnóstwo wątków i osób zaludnia Dallas’63, wszystkie są ważne i nadają sens opowiedzianej historii. Oczywiście w trakcie lektury bez mała 900 stron, można się trochę zagubić, zapomnieć tego czy tamtego wątku, albo o kimś pomyśleć, że na którejś stronie (może 527:) ktoś taki występował, o coś mu chodziło i ciekawe o co, ale w ogólnym bilansie, wszystko się zgadza i wskakuje na przynależne miejsce. Interesująca lekcja historii, bez zadęcia i prawd oświeconych, w atrakcyjny sposób podana, wątek miłości dwojga ludzi, chwilami dominujący, ale takie love story z przyjemnością się czyta i mimo wszystko, cudowna Ameryka przełomu lat 50/60.
King jest mistrzem w opowiadaniu historii, nie zawiódł i w Dallas’63, czytałam z niekłamaną przyjemnością i nie sarkałam na gabaryty powieści. Zakończenie jest sielsko-anielskie, gdybym ja była Georgiem Ambersonem, postąpiłabym inaczej, ale nie jestem i to co zrobił, przyjmuję do wiadomości z całym dobrodziejstwem fabuły, w żadnym razie nie zapominając o Efekcie Motyla.
Lindy Hop, ulubiony taniec Georga Ambersona i Sadie Dunhill
//