Dzienniki kołymskie

Reportaż Jacka Hugo-Badera.

Myślę, że każdy ma w sobie żyłkę podróżnika, pożeracza setek kilometrów pustych przestrzeni. Nawet we mnie, kiedy czasami słyszę gwizd lokomotywy i stukot przetaczającego się pociągu, odzywa się tęsknota do podróży, albo weźmy taką Route 66, zwykłe 2400 km drogi w USA, a jak na wyobraźnię działa.

Jest też inna droga, M56, Trakt Kołymski, trassa jak mówią o niej miejscowi i też ma przeszło 2000 km, dokładnie 2025. I tę M56 Jacek Hugo-Bader postanawia przejechać stopem, bo tak najlepiej poznać człowieka, porozmawiać z nim, wódki się napić i wysłuchać wielu fascynujących historii. JH-B nie chce pisać o łagrach, o tysiącach skazańców pogrzebanych pod Traktem, celem jest zdobycie wiedzy o dzisiejszych mieszkańcach Złotego Serca Rosji, bo jak to jest naprawdę, kiedy mróz poniżej 60 stopni, a jedyną rozrywką są hektolitry wypijanego alkoholu, albo z czego i jak żyją mieszkańcy dalekiej Kołymy i dlaczego tu się osiedlają. I z takim planem podróży, JH-B, wielki miłośnik Rosji, wyznawca Warłama Szałamowa, wyrusza z Magadanu, by po 19 libacjach alkoholowych z tubylcami, dwóch przeprawach rzecznych małą motorówką, noclegach w lichych hotelach tudzież pokojach gościnnych i 2025 km telepania się różnymi pojazdami ze swoimi paputczikami, zakończyć podróż w Jakucku.

Reportaże JH-B, to właściwie nie reportaże, raczej gawędy i pogawędki z ludźmi spotkanymi na szlaku, a pewność, który interlokutor fantazjuje, a który głosi swoje prawdy i mądrości życiowe, tego autor nie rozstrzyga i sami sobie musimy odpowiedzieć na to pytanie. Opisuje dzień za dniem, bez zbędnych komentarzy, czasami tylko dziwiąc się tubylczej logice, vide klucz do hotelowego pokoju. 

Po przeczytaniu Dzienników kołymskich widzę Kołymę wiecznie pijaną, brudną i śmierdzącą. Kołymę złodziejską ( tam się nie kradnie, tam się bierze coś, co źle leży) i skorumpowaną do szpiku wiecznej zmarzliny i jeszcze głębiej, Kołymę gdzie nie widać dzieci, a deficyt kobiet wyzwala w mężczyznach niedobre instynkty. Kołymę, która niemal w każdej mieścinie ma studio telewizyjne, armię chciwych i niekompetentnych urzędników i partię Putina na czele, a i tak Człowiek Radziecki w wielkiej nowej Rosji, demokratycznej, czy komunistycznej, pozostanie Człowiekiem Radzieckim. Ale też jest to kraina, w której znajdziemy wszystkie pierwiastki z tablicy Mendelejewa, ze złotem, srebrem i molibdenem na czele. To tutaj spotkamy licencjonowanych poszukiwaczy złota i mafię kaukaską, wyspecjalizowaną w handlu tym drogocennym kruszcem.

Odkładając reportaż nie reportaż JH-B, czuję niedosyt i lekkie rozczarowanie. Mnóstwo rozmów, opowieści i bajania, w końcu zlewa mi się w jeden ciąg alkoholowy, często gęsto okraszony bełkotem tubylców. W tym milionie słów i zdań, gdzie każdy napotkany człowiek ze swoją historią chce być interesujący, umyka pamięci, bo jest już następny i tak przez 36 dni podróży. I mimo tych historyjek, opowieści i dramatów ludzkich, z tyłu głowy kołacze się myśl, że nie czytam niczego nowego, już gdzieś o tym czytałam, słyszałam i wiem, że Rosja taka jest. Na pewno nie można autorowi odmówić lekkości pióra, emocji o tym co pisze i specyficznego poczucia humoru. I nie udała się panu Jackowi ucieczka od ducha łagrów, oddech Warłama Szałamowa czuł na swoich plecach przez całą podróż Traktem Kołymskim.

Żałuję, że przed lekturą Dzienników kołymskich, przeczytałam wpisy z forum wydawnictwa, gdzie sporo zarzutów o rozmijanie się z prawdą, o brak reporterskiej rzetelności i bylejakość. To mi ciążyło w trakcie czytania Dzienników. I druga rzecz, tę książkę powinnam była przeczytać wtedy, gdy poza mną będzie lektura Opowiadań kołymskich Warłama Szałamowa (stoją na mojej półce i czekają), a tak cały czas miałam wrażenie, że czytam o Kołymie od końca.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s