Literatura faktu, Steve Sem-Sandberg,w przekładzie Mariusza Kalinowskiego.
Memoriał z 10 grudnia 1939 roku, podpisany przez Friedricha Ubelhora, nakazuje tymczasowo rozwiązać kwestię żydowską poprzez założenie getta w mieście Łodzi. Około 200 000 Żydów zostaje wtłoczonych w wydzielone dzielnice miasta, a o ich życiu i śmierci stanowi 6 punktów, szczegółowo opisanych w owym dokumencie. Okupanci, świetnie wyedukowani w kwestii żydowskiej i mający znakomite doświadczenie w zakładaniu obozów koncentracyjnych i gett, wiedzą, komu dać do ręki bata, by w łódzkim getcie arbeit macht frei, oraz najedzonym, był skrupulatnie wykonywany. Powołany zostaje Judenrat, na czele którego staje Chaim Mordechaj Rumkowski. I tak rozpoczyna się tragiczna odyseja ludzi w łódzkim getcie, z niebywałym zaangażowaniem „wspomagana przez swojego”.
Jak sam pisarz mówi, głównym bohaterem swojej opowieści, uczynił kilkunastoletniego chłopaka, Adama Rzepina. Od niego zaczął i na jego historii skończył. Ale nie tylko życie Adama jest swoistym świadectwem gettowego życia. Fikcyjni bohaterowie (a może nie?), ubrani w prawdziwe i tragiczne losy tamtych ludzi, dobitniej i prawdziwiej przemawiają do czytelnika. Bo taka historia Róży Smoleńskiej, opiekunki w jednej z ochronek dla małych dzieci, aż prosi się o należne miejsce w historii, albo Vera Schulz, bogata czeska Żydówka, wysiedlona z czeskiej Pragi i wrzucona z rodziną w piekło łódzkiego getta, jawi się jako reprezentantka „obcych zachodnich” deportowanych z całej Europy, zmuszona podjąć szybką życiową selekcję opcji, albo się przystosujesz, albo deportacja do komór gazowych. Ogromne, wydzielone miasto w mieście, wypełnione po brzegi zwykłymi ludźmi, każdego dnia walczące o życie.
Nie zapomniał Steve Sem-Sandberg o tych, którzy panują nad dwustutysięczną armią zdeptanych i upodlonych ludzi. A to Dawid Gertler, żydowski komendant policji, nieprzyzwoicie opływający w dostatek, albo tajemniczy Werner Samstag, wymykający się wszelkim schematom, przemytnik Zawadzki, czy adoptowany syn Rumkowskiego Stanisław (Stein) i jeszcze wielu innych, niechlubnie zapisujących się w gettowej Kronice i Encyklopedii. Ale takim czystym złem w ludzkiej postaci, tym gorszej, że wywodzącej się z tej samej nacji, jest Chaim Mordechaj Rumkowski ze swoją rodziną i personelem. To taki capo di tutti capi getta, gangsterski ojciec chrzestny w najgorszym wydaniu. Niespełniony przemysłowiec, pedofil i niewyżyty seksualnie facet, „król” swoich Żydów i właściciel swojego getta, jak zwykł mawiać. Żyd, który z łódzkiego getta stworzył miasto, które na potrzeby III Rzeszy pracowało wyjątkowo wydajnie i dobrze, co pozwoliło niemieckiej machinie wojennej nie angażować własnych środków. Kolaborant, zdrajca własnego narodu i największy przegrany. Ale nim dopełni się los Rumkowskiego, ma on swój udział w Wielkiej Szperze, a przemówienie jakie wtedy wygłosi, jest jednym z najbardziej wstrząsających i tragicznych w swojej wymowie, co i tak nie zmieni faktu, że został jednym z wykonawców tego haniebnego czynu.
Dobrze się stało, że Steve Sem- Sandberg napisał tę książkę. Nie mam powodów sądzić, że zrobił to nierzetelnie i byle jak. O wielu historiach nie wiedziałam, a dzięki opowieści o Biednych ludziach z miasta Łodzi, uporządkowałam sobie własną wiedzę i nabyłam sporo nowej. To nie jest łatwa i przyjemna lektura, a wstrząsających faktów aż nadto. Ale autor nie ocenia żadnego ze swoich bohaterów, żaden czyn czy gest, zachowanie czy życie ludzkie w tych nieludzkich warunkach nie zostanie skomentowane. Przywilej wyciągnięcia własnych wniosków, oceny bohaterów i tamtego czasu, pozostawia nam, czytelnikom.