Thriller Stefana Maniego, w przekładzie Jacka Godka.
Powieść zaczyna się tak, jak w najlepszych scenach z filmów katastroficznych. Na początku poznajemy bohaterów dramatu, tyle, że nie są to osoby, do których zapałamy sympatią i polubimy. Bo oto w barze, na kilka godzin przed rejsem, kilku marynarzy zawiązuje spisek, mający uchronić delikwentów przed zwolnieniem z pracy. W kolejnej odsłonie, patrzymy na szaleńczą jazdę samochodem pewnej wyjątkowo niesympatycznej młodej kobiety. Jesteśmy świadkami dwóch morderstw i nieprawdopodobnie tragicznych zbiegów okoliczności, by na koniec zejść z lądu i na bardzo długi finał przenieść się na frachtowiec Per Se, płynący w rejs z Islandii do Surinamu.
Tylko 9 osób liczy załoga statku, ale każda z tych figur skrywa tak ciemną stronę swego drugiego ja i o tak ciężkim wymiarze gatunkowym, że nie trzeba długo czekać, by zwykły towarowy rejs, zmienił się w koszmarną walkę o życie. Bo nie może być inaczej, jeśli na pokładzie frachtowca płynącego prosto w objęcia zbliżającego się orkanu, znajdują się wyznawca Cthulhu, pierwszy gangster Reykjaviku, żonobójca, alkoholik antysemita, czy spłukany do cna hazardzista. A kiedy orkan uderza w statek, załoga już przestaje sobie ufać, w międzyczasie dochodzi do aktu sabotażu i rozpoczyna się dla każdego z członków załogi, walka o życie.
Nic tak nie pobudza wyobraźni, jak stosunkowo mała zamknięta przestrzeń, kilka nie darzących się zaufaniem osób, rozgrywających swoją partię i zło czające się w każdym kącie. To wszystko i dużo więcej dostajemy od Maniego w Statku. Galeria postaci, defilująca przed naszym nosem, to majstersztyk pisarski, można użyć kilku przymiotników określających 9 marynarzy Per Se, ale poharatani psychicznie, będzie krótkim, acz adekwatnym opisem mrocznych zakamarków dusz bohaterów. I dodajmy do naszych wilków morskich przypadek, któremu na początku ten i ów pomaga, by w konsekwencji sytuacja wymknęła się spod kontroli i przeznaczenie wzięło statek i załogę w niewolę.
Statek Stefana Maniego w pełni zaspokaja czytelniczy apetyt na pełnokrwisty, pełen grozy i nieuniknionego dla bohaterów przeznaczenia thriller. Atmosfera gęsta jak mazut do kotłów okrętowych, wydarzenia następują po sobie z nieprawdopodobną szybkością, przybliżając załogę statku do nieuchronnej konfrontacji z własnym życiem. Strach i chęć przeżycia wyzwalają najgorsze instynkty i pęka mit o ludzkiej solidarności w obliczu śmierci. Umiejętne podsycanie grozy, niepewności i ciekawość, jaki finał szykuje nam autor, nie pozwala oderwać się od lektury.
Bardzo dobra, mocna powieść, nie pozwalająca na nudę, huśtająca czytelnikiem aż do choroby morskiej. Znakomity wybór miejsca akcji i jak ulał dobrani bohaterowie. Jak koncertowo pisarz Mani gra i manipuluje duszą i ciałem czytelnika, to ała. A ja pozostaję pod nieustannym wpływem Statku i Diabła.
//