Film sensacyjny w reżyserii Gary’ego McKendry.
Po oscarowych seansach „W ciemności” i „Żelaznej damie”, bardzo dobrych w warstwie fabularnej jak i aktorskiej naszych i obcych, przyszła pora na kino w domu i wyczekaną przeze mnie Elitę zabójców, że nie wspomnę o Jasonie Stathamie, ale to się rozumie samo przez się.
Scenariusz został oparty na faktach, nawet nie wiedziałam, że były takie, ale i tak zaczyna się jak milion innych tego typu filmowych akcji sensacyjnych. Stary człowiek stojący nad grobem, pragnie pomścić śmierć swoich trzech zamordowanych synów, by ułatwić życie czwartemu. W tym celu wynajmuje zawodowego zabójcę, który się nie sprawdza, więc zmusza szantażem innego zawodowca tej profesji do dokonania krwawego dzieła.
Tak więc wiemy o co chodzi umierającemu starcowi, znamy głównego i najlepszego magika Danny’ego/Jasona od skutecznych zabójstw, który wynajmuje dodatkowych dwóch „specjalistów” i polowanie czas zacząć. Ale żeby nie było tak prosto i łatwo, celem, a właściwie trzema celami są najlepsi z najlepszych, komandosi z brytyjskiej SAS, a właściwie tajna grupa w SAS, jeszcze lepsza od tych najlepszych.
Sekwencje obrazu są jasne i przejrzyste: rozpoznanie celu-pułapka-skuteczne zabójstwo-odwrót. I tak ma być w tym filmie i to dostajemy. Dużo strzelaniny, ale nie takiej bezmyślnej, tylko przemyślanej i skutecznej, popisów kaskaderskich sporo i mogą się podobać, dajmy na to akcja z krzesłem w wykonaniu Danny’ego, albo pościgi samochodowe, czy walka wręcz. Chwilami mnie tylko dziwiło, że najlepsi z najlepszych z SAS, w żadnym starciu nie dawali rady „psom wojny”, którzy swój fach i kunszt morderczy trenowali w Afryce, a nie na poligonach Zjednoczonego Królestwa.
W każdym razie sensacja na niezłym poziomie i nawet są dialogi. Danny Bryce/Jason Statham jako lokomotywa tego pociągu spełnia swoje zadania w 200%, chociaż Davies Walijczyk/Dominic Purcell dziarsko dotrzymuje mu kroku, najsłabszym ogniwem zabójczego komanda jest Hunter/Robert De Niro, on po prostu nie pasuje do tej roli i takiego filmu. Pojawia się także wątek miłosny, jakże wzruszający, najskuteczniejszego z najemników dopada strzała amora, bo przedtem tylko wyrzuty sumienia. Oczywiście na należy oczekiwać erupcji scen miłosnych w łóżku, tudzież dialogów na miarę Romea i Julii, przecież to tylko prosty zabójca i jeszcze prostsza wieśniaczka, ale dla większej dramaturgii filmu, bardzo przydatny wątek. Dodatkowym bonusem i myślę, że atrakcyjnym, to lata 80, wąsy i bokobrody, oraz samochody tamtej epoki, bo poza tym wszystko dzieje się tak jak w każdym innym roku, dzisiaj też.
Naprawdę przyjemne dwie godziny z elitą zabójców.