Powieść kryminalna Michaela Kobra & Volkera Klupfela, w tłumaczeniu Grzegorza Zaręby.
Pozostając w mroźnych klimatach zimowych, z francuskich Pirenejów przenosimy się w Alpy Algawskie, by czas Szczodrych Godów spędzić w luksusowym pensjonacie, chwilowo odciętym od świata z powodu burzy śnieżnej i zejścia lawiny.
Do pensjonatu „Królestwo” zjeżdżają zaproszeni goście, by w miłej atmosferze pożegnać stary i przywitać nowy rok. Właściciele pensjonatu oprócz wyśmienitego jedzenia, spa i górskiego powietrza, proponują gościom zabawę pod okiem wynajętych moderatorów. Sztuka kryminalna, którą mają odegrać goście, szybko przeradza się w najprawdziwsze śledztwo, gdy okaże się, że jeden z gości stał się rzeczywistą ofiarą morderstwa. I to jest moment, w którym do akcji wkracza gość pensjonatu „Królestwo”, najprawdziwszy komisarz z Allgäu, Kluftinger.
Ktoś, kto czytał, lub czyta kryminały Agathy Christie, odnajdzie klimat tamtych salonów i ducha Królowej Christie, wystarczy wspomnieć trupa znalezionego w pokoju zamkniętym od wewnątrz, truciznę na usługach mordercy, czy wąskie grono osób żywotnie zainteresowane pozbawieniem życia tego, który właśnie (szczęśliwie) wyzionął ducha. To wszystko odnajdziemy w Szczodrych godach i jeszcze więcej. Bo oprócz klasycznej whodunitowej powieści kryminalnej, to solą i pieprzem jest komisarz Kluftinger i doktor Langhammer, z konieczności robiący za asystenta tego pierwszego.
Bawarczyk Kluftinger to nieśmiały domator zakochany we własnej żonie, zmagający się z niezliczoną ilością fobii, strachów i uprzedzeń. Policjant, który bez żenady zabiera hotelowe kosmetyki, szlafroki i kapcie, mając zawsze przytomne wytłumaczenie takiego zachowania. Fajtłapa, antytalent w sprzęcie multimedialnym i wielbiciel prostego jedzenia, a jednocześnie właściciel nadzwyczaj przenikliwego umysłu, pozwalającego mu być jednym z skuteczniejszych śledczych w swoim regionie, co nie wyklucza jego strachu przed zwłokami. Ale to obecność doktora Langhammera pozwoli wydobyć z „Kluftiego” to co najlepsze, czarny humor, cudowne przemyślenia, dowcipne riposty i niegroźne złośliwości. Powieść naszpikowana jest Kluftim i tym co sobą reprezentuje, a dzielnie sekundujący mu „asystent” Langhammer dopełnia obrazu Szczodrych godów.
Nie pamiętam, kiedy tak świetnie bawiłam się przy czytaniu powieści kryminalnej i nic nie szkodzi, że prawidłowo wytypowałam sprawcę morderstwa w myśl prostej zasady, że winny jest ten, który wykazuje najlepsze alibi. Komisarz i jego asystent z nawiązką zrekompensowali mi dość cienką intrygę kryminalną i sprawili, że sięgnę po kolejną powieść duetu Kobr & Klupfel.
Oczywiście brawa dla wydawcy, który zaczął wydawać serię od środka, doprawdy gratuluję pomysłu zaczerpniętego jak sądzę, od innych, równie bezmyślnych wydawnictw.
Prymuśnie.