Nie bardzo wiem, jak potraktować ten płacz. Bo albo płaczę, ponieważ lektura książki bardzo mnie wzruszyła i poruszyła we mnie te struny, które schowane gdzieś tkwią głęboko, wynurzając się na specjalne okazje, albo czytana książka rozśmieszyła mnie do łez, powodując zdrowe wybuchy śmiechu. Ale do płaczu może też sprowokować lektura dzieła tak miernego, że tylko żałość i łzy za stracony czas dają upust frustracji. Przyjmę, że chodzi o pierwszy typ wzruszenia, wywołującego u mnie łzy przy lekturze naprawdę przejmującej
Zdaję sobie sprawę, że wspomnienia osób, które przeżyły lata wojny są tragiczne i wzruszające, ale ta wiedza niestety nie jest skojarzoną szczepionką, gwarantującą nerwy ze stali i suche oczy u czytelnika, to tak nie działa. I nic więcej nie pamiętam.