Film w reżyserii J.C.Chandora.
Są takie pojęcia, na które zawsze reagujemy prawidłowo i kojarzymy z określoną profesją. Bo przywołując w pamięci londyńską Fleet Street, nieodmiennie myślę o wydawnictwach i dziennikarzach brytyjskich, być może to już przebrzmiała świetność tej ulicy, ale w mojej pamięci trwałej, tak jest zakodowana. Nie inaczej ma się sprawa z nowojorską Wall Street, również znaną z rozlicznych książek i filmów, tudzież obrazków tv, a giełda i widok gestykulujących panów w czerwonych szelkach, to znak rozpoznawczy i zapach wielkich pieniędzy. Jednym słowem, by nie przedłużać wstępu i udawać, że wiem co pisać, obejrzałam film Chciwość i bardzo mi się to dzieło podobało.
Historia zaczyna się i kończy w przeciągu jednej doby i będzie miała niebywały wpływ na miliony ludzi na całym świecie. W pewnej finansowej korporacji dochodzi do „przegrzania materiału”, nietrafnych inwestycji i innych nietrafionych posunięć, o których zwykły śmiertelnik nie ma bladego pojęcia, więc widmo bankructwa już puka do bankowej instytucji. I cóż robi szacowny zarząd korpo, kiedy sprawa wychodzi na jaw za sprawą zwolnionego pracownika?, na tak postawione pytanie odpowiedzią jest film Chciwość. I jeśli myślimy, że sprawą nadrzędną jest dobro zwykłych ludzi, jeżeli zachodzimy w głowę, dlaczego i skąd biorą się kryzysy finansowe na świecie, jak to możliwe, że państwom grozi bankructwo, Chciwość ma odpowiedź te pytania.
Zgromadzenie na jednym metrze kwadratowym takich sław aktorskich (co widać na obrazku), różnie może filmowi wróżyć, prędzej źle, niż dobrze, ale w Chciwości, gwiazdy poradziły sobie znakomicie, a przy okazji młodzież wcale dobrze radzi sobie przy boku legend. Dodatkowo, doskonały scenariusz, świetna gra aktorska, kilka rewelacyjnych scen i tempo akcji godne mrocznego, trzymającego w napięciu thrillera sprawiają, że film ogląda się koncertowo, a końcowe napisy the end niespodziewanie zaskakują.
Tym, którzy filmu nie wiedzieli, polecam, jest świetny.