Thriller Sophie Hannah, w przekładzie Piotra Kalińskiego.
Trzeba mieć nie lada doświadczenie pisarskie i nieprawdopodobną wyobraźnię, by stworzyć Zabójcze marzenia. Przeczytałam wszystkie polskie wydania powieści Hannah i wiem, że jest specjalistką od pokrętnych ludzkich umysłów, od niekonwencjonalnych zachowań i działań swoich bohaterów, że finałowymi scenami zaskakuje czytelnika, a wyjaśnienia niebywale zagmatwanych historii, wydają się później banalnie proste i oczywiste.
Tak naprawdę, ta historia zaczęła się w 1993 roku, ale czytelnik śledzi dramatyczną akcję w przeciągu ośmiu dni w roku 2010, na początek poznając Connie i Kitta Bowskill, zamożnych młodych ludzi, których marzeniem jest kupno domu w Cambridge i zamieszkanie tam na stałe. Connie, ogarnięta obsesją kupna domu, pewnej nocy, kiedy mąż już śpi, serfuje po wirtualnych stronach upatrzonej willi i w pewnej chwili dostrzega w salonie leżącą w kałuży krwi kobietę, która wydaje się być martwa. Przerażona tym widokiem, budzi męża i zmusza go do wejścia na feralną stronę. Tak się zaczyna koszmar małżeństwa Bowskill, a czytelnik coraz bardziej zdaje sobie sprawę, że jedno z nich nie wyjdzie z tej historii cało.
Sophie Hannah zabiera nas w przedziwną podróż, gdzie trup był, ale jak by go nie było i nikogo, nawet policjantów nie interesuje, kto robi/robił za zwłoki i kim jest ewentualny sprawca, ale jak i dlaczego doszło do dramatycznej sytuacji. Bardzo udanie autorka dzieła przeprowadza operację na żywym organizmie swoich bohaterów, wyciągając z nich najbardziej ukryte strachy, fobie i tajemnice, utwierdzając nas w przekonaniu, że wszyscy jesteśmy dziwni, a jeśli jeszcze nie, to na najlepszej drodze. Poza tym jak na thriller przystało, intryga kryminalna zagmatwana, tajemnica goni tajemnicę i atmosfera się zagęszcza, a zwroty akcji nie ułatwiają czytelnikowi zadania, więc musi zdać się na autorkę.
Oczywiście Zabójcze marzenia wymykają się wszelkim schematom i nie podlegają zaszufladkowaniu thriller, czy kryminał. Pisarkę interesuje przede wszystkim umysł człowieka i co takiego potrafi on wygenerować, lub i, do jakiego stanu doprowadzić jego właściciela. Nie bez znaczenia ma tu najbliższe otoczenie, rodzina, w jakim się jest/trwa. Dobrze kreśli sylwetki swoich bohaterów, a my mamy okazje przypomnieć sobie Charlie Zailer i Simona Waterhousa, Sama Kombothekrę i Prousta zwanego „Mroźnym” (tutaj niestety tylko epizodycznie) również emocjonalnie zapętlonych we wzajemnych relacjach, bez widoków na światełko w tunelu.
Te Zabójcze marzenia w odpowiednich rękach, u kogoś z określonymi predyspozycjami, mogą się urzeczywistnić i o tym jest ta powieść. A ja powiem, że spodobało mi się to, co zaproponowała w tej książce Hannah. Skłonna jestem nawet powiedzieć, że jest to jedna z lepszych jej powieści. Ale jest małe ale, powoli styl wypracowany przez autorkę wyczerpuje się, za chwilę może stracić na świeżości i zacząć nużyć, chyba czas na mały lifting.