Powieść kryminalna Asy Larsson, w przekładzie Beaty Walczak-Larsson.
Pamiętam jak umarliśmy. Pamiętam i wiem. Niektóre rzeczy teraz wiem, choć przy nich nie byłam. To są słowa Wilmy Persson, która razem ze swoim przyjacielem Simonem, utonęła w jeziorze Vittangijarvi po tym, jak morderca zasłonił przerębel drewnem, by młodzi nurkowie, nie mogli się wynurzyć.
Konstrukcja intrygi kryminalnej składa się z kilka elementów, z których jak sądzę morderstwo, sprawca i motyw, to kręgosłup fabuły. W Aż gniew twój przeminie pierwszy element bardzo szybko się pojawia i to w niezwykle interesującej formie, mianowicie sprawozdania zamordowanej nastolatki, która jest drugim narratorem powieści i z jej perspektywy dowiadujemy się o historiach, które w uzupełnieniu z resztą opisanej historii, daje świetny ogląd całości i robi bardzo dobrze tej opowieści. Sposób, w jaki Wilma opowiada, historie jakimi nas częstuje, to cudowna opowieść młodej dziewczyny niepogodzonej ze swoją śmiercią, o marzeniach, krótkim życiu i chwilach szczęścia, jakie swoją osobą wniosła w niemal martwe życie innych. Są pisarze, którzy takimi sztuczkami ozdabiali swoje dzieła, ale Asa Larsson zrobiła to genialnie i słuchając Wilmy, chce się robić to ciągle. A poza tym, dzięki niej, jesteśmy o kilka kroków do przodu z wiedzą o morderstwie, zostawiając policję i prokuratorkę w tyle.
A śledztwo trwa, spotykamy starych znajomych, Annę Marię Mellę i Svena Erika Stalnacke, Rebekę Martinsson, która na dobre zajęła się prokuratorką w Kirunie i jej sąsiada, starego Sivvinga. Poruszamy się w stosunkowo małym okręgu, więc wytypowanie sprawcy nie sprawia kłopotów, tym bardziej, że tropy są bardzo czytelne i odczytanie ich, nikomu nie sprawia trudności. Schody zaczynają się w udowodnieniu sprawcy jego winy, znalezienie motywu i zmuszenie go do przyznania się. Ale przecież nie na darmo sprawę w swoje ręce bierze Martinsson i Mella, więc dostaniemy w pakiecie i motyw i sprawcę i dramatyczny finał.
Aż gniew twój przeminie, to nie tylko powieść kryminalna, to przede wszystkim opowieść o silnych kobietach, przy których mężczyźni niewiele znaczą. To opowieść o wielkiej samotności starych ludzi, pozostawionych w wyludnionych wioskach. O pragnieniu bycia z drugim człowiekiem i strachu przed samotnością, a chirurgiczna precyzja w psychologicznym rozbiorze postaci, jest popisem warsztatowym pisarki. To również próba rozliczenia się Szwecji ze swojej przeszłości, kiedy to ogłaszając się państwem neutralnym, współpracowała pełną parą z hitlerowskimi Niemcami. Bardzo sprawnie Larsson łączy ze sobą opowieści bohaterów i tajemnice z przeszłości z teraźniejszością, widać, że to nie jest nowicjuszka, tylko pisarka przez duże P. I jest świetną ambasadorką Kiruny i okolic.
To już czwarta powieść Asy Larsson o Rebece Martinsson. Powiem też, że to jedna z lepszych powieści autorki i że czyta się koncertowo, że trochę schematem odbiega od poprzednich dzieł, ale zdecydowanie warta jest lektury.