Bogowie deszczu

Thriller Jamesa Lee Burke’a, w przekładzie Macieja Potulnego.

Amerykanie tym różnią się od Europejczyków, że prowadząc ciągle jakieś działania wojenne w różnych zakątkach globu, prędzej czy później wypluwają weteranów wojennych, o różnym stopniu sfiksowania. Jest to na tyle powszechne zjawisko, że pisarze tworząc swoje dzieła z bohaterami o skłonnościach morderczych, lub stojących na straży prawa, często posiłkują się mężczyznami z wojennym życiorysem i to już daje gwarancję, że będzie się działo. I dzieje się, a jeżeli mamy ochotę na klimaty westernowe, w których konie zastąpiono SUV-ami i Crown Viktoriami, a znaki dymne i umyślnych kurierów zastąpiły komputery i telefony komórkowe, to jest to właśnie taka powieść.

W przygranicznym miasteczku w Teksasie, gdzie panuje obezwładniający upał, posterunkiem policji zawiaduje 74 letni szeryf Hackberry Holland i jego dużo młodsza zastępczyni Pam Tibbs, a za chwilę ta dwójka, będzie miała pełne ręce roboty. Niedaleko zdewastowanego kościoła, szeryf Holland, po anonimowym telefonie, odnajduje zwłoki 9 młodych Tajek, zastrzelonych z broni automatycznej, zasypanych ziemią przez spychacz. Do śledztwa włącza się FBI, Urząd Celny i Imigracyjny, a sprawa nabiera rumieńców, gdy okaże się, że w morderstwo zamieszani są biznesmeni o wątpliwej reputacji. I powoli, na scenę, autor powieści wpuszcza swoich bohaterów, przydzielając im przeróżne role, a nam pozostaje tylko podziwianie kunsztu pisarskiego JLB, zachwyt warstwą fabularną i wykreowanymi postaciami dramatu.

Wystarczy skupić się na szeryfie Hackberrym Hollandzie, który po wojnie w Korei, pragnie odpokutować swoją winę, jakiej dopuścił się, będąc w obozie jenieckim. Albo młody weteran z Iraku, niemal żywcem usmażony w czołgu, niechcący wplątany w mord Tajek, czy Kaznodzieja, zawodowy morderca, mieniący się lewą, karzącą ręką Boga, lub żydowski biznesmen, z traumatycznymi przeżyciami z dzieciństwa, pieniędzmi rekompensujący sobie tamte dramaty. Mężczyźni zmagający się ze swoimi tragediami, targani nieprawdopodobnymi emocjami, silni fizycznie, psychicznie rozsypani i tylko dzięki silnym kobietom, funkcjonują i żyją.

Kto czytał powieść Cormaca McCarthy’ego To nie jest kraj dla starych ludzi, po lekturze Bogów deszczu JLB, może zadać sobie pytanie, czy aby panowie nie umówili się co do fabuły i bohaterów. Podobieństwa są uderzające, Chigurh – Kaznodzieja, Bell – Holland, Moss – Flores, i dalej, liczba zabitych, broń, pokiereszowanie psychiczne, itd. Ale wydaje mi się, że James Lee Burke, bardziej przyłożył się do sportretowania prowincji Teksasu, złożoności bohaterów, tu nic nie jest białe, albo czarne. I ludzie, u McCarthy’ego mężczyźni byli silni, a ich kobiety słabe, u JLB odwrotnie. I na McCarthy’ego stwierdzenie, że to nie jest kraj dla starych ludzi, James Lee Burke ma odpowiedź, udzieloną przez szeryfa Hackberry’ego Hollanda.

Rewelacyjna powieść, znakomitego Jmesa Lee Burke’a, żal tylko, że  tak niewiele powieści tego pisarza przełożono na polski, bo naprawdę byłoby co czytać i czym się zachwycać. A tymczasem polecam Bogów deszczu, bo tak wspaniale opowiedzianej historii, szkoda byłoby nie znać.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s