Inkwizytor

Thriller Marka Allena Smitha, w przekładzie Jakuba Bartoszewicza.

Inkwizycję wymyślił Kościół Katolicki, z całą otoczką sądowniczą i Wielkim Inkwizytorem na czele, a potem to już poszło, od KGB po CIA i wiele innych niesławnych agencji, lista jest nieskończenie długa i ponura. Nadrzędnym celem tych organizacji było i jest pozyskiwanie informacji. Do perfekcji opanowano metody nacisku, represji i wymyślnych tortur, które łamały psychicznie i fizycznie ludzi.

Tak mi te organizacje i ich twórcy przyszli na myśl, kiedy czytałam Inkwizytora Smitha. Autor dzieła wpadł na iście szatański pomysł i bohaterami książki zrobił oprawców-psychopatów, którzy na zlecenie korporacji, prywatnych ludzi, mafii i agencji rządowych, wydobywają z ludzi informacje, uciekając się do najbardziej wyrafinowanych tortur, jakie ludzkość na przestrzeni dziejów wymyśliła. Zawiązana spółka niejawna, oprawcy Geigera i byłego dziennikarza Harry’ego, działa perfekcyjnie. Harry dokładnie sprawdza przyszłą ofiarę i po pozytywnym teście (dorosły, bez choroby wieńcowej i innych schorzeń, mogących spowodować nagły zgon w trakcie seansu), daje zielone światło i do pracy przystępuje tajemniczy Geiger, człowiek bez przeszłości, opętany własnymi demonami, które powoli, ale systematycznie, dawkują mu wiedzę o samym sobie. Wielki Inkwizytor Geiger, stosując najbardziej wymyślne techniki tortur psychicznych i fizycznych, odzyskuje dla swoich kontrahentów informacje, w skrócie OI, inkasując za te usługi spore pieniądze. Ale nieludzki Geiger ma swój kodeks honorowy, bo wydobywając informacje od swoich ofiar, nigdy nie doprowadza do ich śmierci i nie przyjmuje zleceń na dzieci.

Po lekturze Inkwizytora, pomyślałam sobie o dwóch rzeczach. Pierwsza, że jest to bardzo sprawnie napisany thriller, z bohaterami stojącymi dotychczas po drugiej, tej złej stronie barykady. Smith spowodował, że zły, perwersyjny oprawca zaczyna nabierać cech ludzkich, a my śledząc jego losy, powoli zaprzyjaźniamy się z nim, obdarzając go nawet sympatią. Wbrew sobie zaczynamy mu kibicować i trzymać za niego kciuki (tak jak w przypadku Wina Harlana Cobena, czy Joe Pike’a Dennisa Lehane’a). Słynna scena pojedynku między oprawcą Geigerem, a jego wrogiem, oprawcą Daltonem, mówi sama za siebie. Opisy narzędzi tortur i używanie ich na ofiarach, przyprawia o ból głowy i rozstrój żołądka, niezłe tempo akcji i lista obecności dziwnych bohaterów, dobrze wkomponowują się w ramy tego gatunku literackiego.

Druga myśl, jaka wpadła mi po tej pierwszej, to sprytna próba uczłowieczenia bohaterów, poprzez nadanie im cech tajemniczości, mroczności i wyalienowania. Bo skądinąd wiadomo, że nic tak nie łamie ludzkiej psychiki, jak tragiczne dzieciństwo. Psychologizowanie i chęć wytłumaczenia bohaterów z czynów, ubranie tego w traumatyczne i wynurzające się z niebytu smutne doświadczenia, nie przekonują mnie. Autor książki, zdecydowanie lepiej czuje się w makabrycznych związkach ze swoimi bohaterami, niż przy próbie wytłumaczenia ich z tego, kim się stali. Z daleka czuć fałszem i tanią psychologią, niestety.

I to były te dwie myśli, które niechcący wpadły mi do głowy po skończonym Inkwizytorze.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s