Dziedzictwo

Powieść obyczajowa Katherine Webb, w przekładzie Olgi Siary.

Jeśli pojawia się stare domostwo, gdzieś tam na angielskiej wsi, to skrywa tajemnice, które tylko czekają, by je odsłonić. Co rzecz jasna w tej powieści będzie miało miejsce, a czytelnik po przeczytaniu ostatniej strony i zamknięciu książki, otworzy buzię, bo bardzo spodoba mu się to, co właśnie przeczytał.

Prolog zaskakuje nas mocnym otwarciem, a to już niesie obietnicę dużego ładunku emocji, jaki będzie udziałem bohaterów powieści i nas, czytelników. Dwie siostry przyjeżdżają do wiejskiej posiadłości, by zrealizować ostatnią wolę zmarłej właścicielki. Przez lata, ta wiejska rezydencja służyła za letnisko wnukom właścicielki, więc siłą rzeczy wspomnienia wracają, a Erica i Beth, z większym lub mniejszym entuzjazmem, zabierają się do porządkowania domu. Jedna z sióstr, z zacięciem detektywistycznym i męczącym przeczuciem, że umyka jej zdarzenie, jakie miało miejsce pewnego upalnego lata, gdy trójka kuzynów spędzała tutaj wakacje, krok po kroku, odkrywa tajemnice rodu Calcott. Tajemniczą historię właścicieli Storton Manor, poznamy z dwóch poziomów, pierwszy dzieje się tu i teraz za sprawą Ericki, która zmusza swoją pamięć do odkrycia tego, co wyparła ze świadomości jedenaście lat temu. Drugi, przenosi nas w początki XX wieku do Ameryki, gdzie Caroline Fitzpatrick, popełnia mezalians, poślubiając farmera i osiedlając się na preriach Oklahomy.

Bardzo zgrabnie napisana powieść, ale według mnie najlepsze kawałki kryją się w opowiedzianej historii z dzieciństwa Calcottów. Stopniowane napięcie, a potem finał tego dramatu, spełniają swoje zadanie i oprócz bardzo interesującej zagadki, wywołuje nostalgiczne wspomnienia za własnym, beztroskim dzieciństwem. Ale to wątek Caroline wzbudza największe emocje. Wygenerowanie przez bohaterkę tylu zdarzeń, które później jak lawina pociągną w czarną dziurę żeńską stronę Calcottów, porusza sporo pokładów emocji i wcale nie tych z gatunku dobrych. Trudno jest mi powiedzieć, co myślę o postępowaniu prababki Ericki i Beth, nie ujawniając najbardziej ciekawych wątków, więc ograniczę się do stwierdzenia, że kobiety Dziedzictwa są słabym, by nie powiedzieć wybrakowanym ogniwem rodzinnego łańcucha. I nie bawiąc się w psychoanalizę bohaterek, bo tak naprawdę wiemy, co leży u podstaw ich działań i zachowań, co nie znaczy, że wartym usprawiedliwienia, jest to zasłużona gloryfikacja panów. To oni są tu skałą i drogowskazem dla swoich kobiet, które zapatrzone w siebie i swoje ja, niszczą wszystko, co stanie na ich drodze.

Klimatyczna, napisana pięknym językiem powieść. Chwilami wstrząsająca, momentami nostalgiczna i wzruszająca, ale i ocierająca się o kiczowaty harlekin. Ale i tak warto przeczytać.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s