Noble House

Powieść obyczajowa Jamesa Clavella, w przekładzie Dariusza Bakalarza.

Rok 1963 nie jest dobrym rokiem dla świata, bo i apogeum zimnej wojny, zamach na JFK w Dallas, szpiegomania wszystkich ze wszystkimi doprowadzona do perfekcji. W tle słychać pomruki zbliżającej się wojny w Wietnamie, obyczajowa afera Profumo wstrząsa sceną polityczną Anglii, a Hongkong, jak niegdyś Kair, czy Lizbona w okresie przed i w trakcie IIWŚ, zaczyna pełnić podobną rolę. Ale nim te wszystkie nieszczęścia, oprócz tych, które już trwają w najlepsze, spadną na ludzkość, Clavell pozwoli nam przez kilka sierpniowych dni tamtego roku, pobyć w gorącym i parnym Hongkongu i przeżyć najbardziej intensywny czas, jaki mógł się nam przydarzyć.

Nowym tai-panem Noble House, zgodnie z legacją Dirka Struana, zostaje Ian Dunross, zręczny finansista i wizjoner. Oprócz powiększania finansowego imperium, oraz odwiecznej walki ze swoim wrogiem, drugim potentatem hongkongijskim, Quillanem Gorntem, tym razem musi stoczyć walkę o przetrwanie i trwanie. W trakcie pasjonującej rozgrywki między finansowymi rekinami, napotkamy ławicę znanych nam z poprzednich powieści Clavella, Tai-Pan i Gai-Jin, potomków tamtych czasów, co dla fanów tej azjatyckiej sagi, będzie miłym doświadczeniem i od razu poczujemy się jak u siebie. Skondensowanie w krótkim czasie emocji i zdarzeń, zaczynając od gier giełdowych, przemytu narkotyków i broni, walk podjazdowych agencji wywiadowczych, po gorące romanse, intrygi, kataklizmy i ludzkie dramaty, powoduje, że tę przeszło 1100 stronicową powieść, czyta się bez tchu, a kartki same się przewracają. Mnogość wątków z niezwykle intensywnym przebiegiem, barwna galeria postaci od cywilizowanych tubylców, po barbarzyńskich diabłów, sprawia, że w hongkongijskim tyglu bez przerwy wrze, kipi i huczy, ale jakimś cudem ma to kontrolowany przebieg i każdy, kogo spotkamy w Noble House, zna swoje miejsce w szeregu.

Ta monumentalna powieść wciąga i nie puszcza, a autorowi dzieła znakomicie wychodzi wiązanie wątków i bohaterów sagi z historią wyspy. Clavell nic nie zostawi przypadkowi, a długi finał, zaczynający się gdzieś w okolicach 300 strony przed końcem, potwierdza tylko mistrzostwo pisarza. Z niebywałą lekkością i znawstwem tematu, Clavell rozprawia o dziwnych i trudnych czasach, ubierając to w atrakcyjną, strawną dla czytelnika formę, na tyle interesującą, że chciałoby się tam być i popatrzeć, bo o prawdziwym poznaniu i zrozumieniu Azji, nawet nie ma mowy. No i dżos, słowo klucz dla wtajemniczonych, pozwalający zrozumieć innych i żyć w zgodzie z samym sobą.

Mówię, co za książka…

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s