Tłumaczenie: Anna Gralak
Poszukiwanie kamienia filozoficznego, angażowało ludzkość i niosło obietnicę nieśmiertelności. Po nieskończonych próbach i wiecznej nadziei, trwających wieki całe, okazuje się, że ten mityczny kamień to miraż, ale odprysk tej mrzonki już nie. W Stanie zdumienia potkniemy się o kilka takich kamyków, które nie doprowadzą do wywrotki, ale pozwolą spowolnić marsz i bardziej uważnie przyjrzeć się ścieżce, po której kroczymy. I nie chodzi tu o mityczny filozoficzny kamień, ale o zgłębienie tajemnicy płodności i niepłodności u kobiet.
Na początku, w niejasnych okolicznościach w dżungli amazońskiej, umiera jeden z naukowców. Aby wyjaśnić tę tajemniczą śmierć oraz skontrolować przebieg badań naukowych, koncern farmaceutyczny, zawiadujący tym projektem badawczym, wysyła do Brazylii swoją przedstawicielkę na rekonesans. Nasza bohaterka, Marina Singh, po tygodniach oczekiwania i paru przygodach, dociera do naukowej ekspedycji, rozlokowanej wśród plemienia Lakaszi. I jak się niebawem okaże, plemię to jest obiektem najwyższego zainteresowania naukowców, dowodzonych przez byłą mentorkę Singh z czasów studiów, doktor Swenson. Konfrontacja obu pań, gdzie realizm będzie się ścierał z idealizmem, dostarczy czytelnikowi sporo doznań, a moralność i etyka staną się motywem przewodnim powieści.
Na różne sposoby można tę powieść odebrać, a to wyłuskać przygodę połączoną z wielką tajemnicą, można przerazić się i zdać sobie sprawę z potęgi natury, z którą człowiek przybyły z tak zwanej cywilizacji, niewiele znaczy. Można też zadać sobie fundamentalne pytanie, gdzie etyka i moralność naukowców, przeprowadzających badania i doświadczenia na zaanektowanym przez siebie plemieniu. I kiedy tak oburzamy się i ziejemy słusznym ogniem potępienia, nie zapominajmy, kto w tym łańcuchu pokarmowym jest na szczycie, a kto na dole, a także, kim jest odbiorca efektów pracy naukowców.
Opinie na temat tej powieści są w zasadzie jednakowe, od okrzyknięcia Stanu zdumienia jako dzieła, po arcydzieło… prawie. Nie znając się na dziełach, ani tym bardziej na arcydziełach, ja podzielę książkę na dwie części. Interesującą, intrygującą, niosącą duży ładunek emocji i tajemnicy w części pierwszej, tak mniej więcej do połowy, a potem zwykłą przygodówkę w drugiej połówce. I nie robią na mnie wrażenia opisy amazońskiej fauny i flory, bo po książkach Davida Granna i Raymonda Maufraisa, w wykonaniu Patchett dżungla jest co najmniej mdła. Chyba, że zaczniemy szukać skojarzeń, odnośników i porównań, między światem zwierząt a światem zachowań ludzi, zależności i powiązań, wówczas dokopiemy się do innej książki i wtedy dajmy sobie spokój z dżunglą jako taką. A co tak naprawdę chciała nam powiedzieć autorka w swojej powieści, mówi nam o tym doktor Swenson, w prowadzonych rozmowach ze swoją byłą studentką. I dobrze jest się wsłuchać w wypowiadane przez nią kwestie, bo to clou książki.
Warto, choćby dla samej Annick Swenson.
//