Ani zły, ani dobry, raczej zwyczajny, momentami przyprawiający o przyśpieszone bicie serca, a chwilami nudny. Tak określiłabym rok, który minął. Nie mam wielkich wymagań, ale nadchodzące 12 miesięcy mogłoby być trochę lepsze, więc o takie poproszę. A jeśli się nie da, to niech ostatecznie będzie powtórka z 2012 roku z małymi modyfikacjami. Kwestie związane ze sprawą nadchodzących miesięcy uważam więc za załatwioną, przejdę zatem do książkowego rachunku sumienia.
76 przeczytanych książek, w tym:
– 62 książki będące kryminałami i sensacjami
– 14 pozycji nie będących kryminałami i sensacjami
Zwycięzcy w kategorii objawień i zachwytów:
Dan Simmons za „Terror” – czytaj
Stefan Mani za „Statek” – czytaj
Rosamund Lupton za „Siostrę” – czytaj
Bernard Minier za „Bielszy odcień śmierci” – czytaj
Zwycięzcy w kategorii gniotów:
Alexander Soderberg za „Andaluzyjskiego przyjaciela” – czytaj
Camilla Ceder za „Śmiertelny chłód” – czytaj
Ken Follett za „Zimę świata” – czytaj
Przeczytałam też sporo dzieł, których lektura dostarczyła mi niezapomnianych czytelniczych wrażeń, i których treść na długo ze mną pozostanie, jak choćby:
– „Biedni ludzie z miasta Łodzi” Steve’a Sem-Sandberga, to kawałek polskiej historii, o której tak niewiele wiedziałam, a którą autor przedstawił w znakomity sposób
– „Dotknięcie pustki” Joe Simpsona, odyseja górska zrelacjonowana w zapierających dech słowach
– „Wszystko za Everest” Jona Krakauera, nieprawdopodobna relacja jednej z największych tragedii, jaka wydarzyła się w Himalajach
– „Zgubieni” Charlotte Rogan, jak utrzymać się przy życiu po katastrofie morskiej. Bardzo pouczająca lektura o nas samych
– „Noble House” Jamesa Clavella, dalszy ciąg znakomitej azjatyckiej sagi
Jak zwykle nie zawiedli pewniacy: Theorin, Nesbo, Persson i Asa Larsson. Przyjemnie zaskoczyli Niemcy z Inge Lohnig i duetem Kobr/Klupfel. Natomiast mizeria kryminalna wśród anglosasów się pogłębia, że nawet na zabezpieczenie czytelniczych tyłów trudno kogoś wystawić.
Skandynawski potop wyrobników zalewający Polskę zaczyna drażnić. Wypuszczanie na nasz rynek wszystkiego, co napisane w północnoeuropejskich narzeczach, swoim poziomem często zawstydza i żenuje. Zaczynam tęsknić za Amerykanami.
I odkrycie roku, czyli Dan Simmons z „Hyperionem”, „Terrorem” i „Letnią nocą”. Zaskoczyłam sama siebie lekkim skrętem ku fantastyce, ale to przyjemna odmiana i kto wie, czy nie kroi się dłuższy flirt.
A co z polskimi pisarzami? Ano mają się dobrze i coraz lepiej. Severski, Sekielski, czy Zielke znakomicie reprezentują nasze poletko kryminalno-sensacyjne i oby ta tendencja się utrzymała. Na temat pań niewiele mogę powiedzieć. Za Fryczkowską ręczę, podobała mi się Guzowska, dzieł innych kobiet pisarek nie znam i na razie tak zostanie.
Tradycyjnie: przeczytane książki są moją własnością, kupione za własne pieniądze. Składam podziękowanie wszystkim osobom zatrudnionym w księgarniach naziemnych i nienaziemnych, za sprzedanie mi owych dzieł, panom z firm kurierskich za błyskawiczny dowóz, a wszystkim za miłą obsługę.