Film obyczajowy w reżyserii Oliviera Nakache i Erica Toledano.
Jednogłośny werdykt europejskiego chóru kinomanów, czy tych co preferują domowe kanapy i dvd brzmi, że to jest świetna komedia. Nawet uczone głowy, krytycy i ci co się znają, jednym głosem pieją, że warto. Ja też przyłączę się do tych zachwyconych i choć się nie znam, to się wypowiem.
Po wielu miesiącach eksploatowania filmu i książki (nie czytałam), która posłużyła za kanwę do realizacji kinowego obrazu, wszyscy wiedzą o czym dzieło stanowi. Przypomnę tylko, że chodzi o męską przyjaźń ze wszystkimi szykanami, jakie można z takiego związku wyciągnąć. Żaden scenariusz nie przewidział tego, co zafundowało prawdziwe życie. Oto sparaliżowany bogaty Francuz, przyjmuje do pracy do obsługi swojej osoby, biednego i z kryminalną przeszłością emigranta z Afryki. Pierwszy wymaga 24 godzinnej uwagi i obsługi, drugi podpisu na papierze, dającego przepustkę do zasiłku i świętego spokoju z pośredniakiem.
To wzruszająca opowieść o niezwykłej chęci do życia mimo 100% kalectwa i budująca historia o udanej próbie wyrwania się ze slumsów. Dwie historie dwójki niedobranych ludzi, których dzieli absolutnie wszystko, zaczynając od kondycji finansowej, koloru skóry, na postrzeganiu tego co wokół nich, kończąc. A jednak tylko taki melanż gwarantuje obu panom porozumienie i apetyt na życie. Zachowując się jak „ci obcy”, wrzepiają się w życie i wspólnymi siłami, wspierając się i pomagając, odmieniają siebie i swoją dotychczasową egzystencję.
Ktoś powie, że to bajka dla dorosłych, ale przecież tym piękniejsza, że oparta na faktach. Nie traktuję tego filmu jako komedii, nie ryczałam ze śmiechu i boków nie zrywałam, to nie film z Busterem Keatonem, czy dzieła z Adamem Sandlerem:/. Owszem, uśmiech nie schodził mi z twarzy, bo scenki rodzajowe, tak życiowo co rozczulające, absolutnie rewelacyjne. Ot choćby ocena obrazu przez Drissa i jego próby malarskie, czy scena w operze z drzewem śpiewającym po niemiecku, majstersztyk.
Film o niezwykłej sile rażenia, wypełniony po brzegi optymizmem i szczęściem, uśmiechem i pogodą ducha, swoją dobrą energią mocno oddziałujący na widza. Tak zwyczajnie ta historia się zaczynała, a tak nadzwyczajnie zakończyła.