Tłumaczenie: Beata Walczak-Larsson
Moloch to bóg okrutny, karmiony darowanymi mu dziećmi, w zamian obiecujący darczyńcom pomyślność, dobrobyt i święty spokój. Ale myli się ten, kto myśli, że Moloch odszedł wraz z upadkiem Kartaginy. Przez wieki odradza się on w tej czy innej formie, nieodmiennie żądając ofiar. I książka Larsson opowiada o Molochu, który obudzony na początku XX wieku w budowanej właśnie Kirunie, dotrwa w swojej chciwości i zemście aż do XXI wieku, za obietnicę bogactwa żądając krwawej daniny.
Na początek mocne otwarcie, u zastrzelonego niedźwiedzia w jego trzewiach znaleziona zostaje niestrawiona ludzka ręka. Policyjne śledztwo jednak niczego odkrywczego nie wnosi oprócz wniosku, że niedźwiedź ludożerca nikogo już nie pożre. Po tym nieoficjalnym prologu, następuje właściwa akcja, czyli zostają znalezione zwłoki brutalnie zamordowanej kobiety, a chłopczyk, wychowywany przez ofiarę, zaszokowany, nie jest wstanie współpracować z policją. Nasza dobra znajoma Rebeka Martinsson zostaje odsunięta od śledztwa a na scenę wkracza drugi prokurator, wypisz wymaluj alter ego policjanta Backstroma z powieści GW Perssona. I kiedy cieszymy się, że historia się zagęszcza i będzie się działo, autorka serwuje nam historię z początku XX wieku, kiedy to budowana Kiruna była świadkiem wielkiego romansu i miłości dziewczyny z ludu z tak zwanym panem.
Powieść bardzo nierówna i najsłabsza w porównaniu z 4 poprzednimi tomami. Wątek historyczny ociera się o ckliwy romans nie najwyższych lotów, prościutki i z góry skazany na wiadomy koniec. Czytamy o romansie sprzed 100 lat, rozumiemy co autorka ma na myśli, ale i tak uważamy, że jest niepotrzebny. Bo jeśli miało to na celu stworzenie drzewa genealogicznego ofiary, to wystarczyłby jeden rozdział. Chyba że pisarka chce przybliżyć historię Kiruny i tamtej Szwecji, wówczas tak, ale w innych proporcjach. Drażni też zastosowanie staropolszczyzny, np chędożenie (tutaj sprzątanie), by za parę stron rzeczywiście sprzątać, a nie chędożyć. Albo (już nie staropolszczyzna, a chyba staroszwedczyzna:), popijają alkohol z czerpaków, by za chwilę pić jednak z kieliszków.
Dobra, a wątek współczesny też bardzo taki sobie. Jak na małą Kirunę i okolice, zbyt dużo trupów, przypadków i niewyjaśnionych zgonów. Można zrozumieć, że prowincjonalna policja ma inne spojrzenie niż wielkomiejska, ale panowie z policji i prokuratury kojarzenie faktów i bardziej wnikliwe spojrzenie powinni mieć wbudowane w swoje DNA, a nie mają. Odsunięcie Rebeki od śledztwa i oddanie go drugiemu prokuratorowi sprawia, że wszystko ociera się o groteskę i krwawą komedię.
Gdyby wnikliwiej przyjrzeć się opowiadanej historii, okaże się, że najlepszą jej częścią są psy. To one grają jedną z głównych ról, dostarczają nam sporo wzruszeń i emocji. Tak, zdecydowanie psy to najlepsze, co jest w książce.
Nie tak dawno piałam z zachwytu nad powieściami Asy Larsson. Nad tą książką, smutno pomilczę.
//