Tłumaczenie: Małgorzata Hesko-Kołodzińska
Co można napisać o książce, która swój zwycięski przemarsz miała dwa/trzy lata temu i po polskim czytelniczo blogowym turnee została niekwestionowaną królową. Maruderom niewiele zostaje do dodania, niczym odkrywczym nie zaskoczą, a zawsze usłyszeć mogą, że „ale to już było”. Może i było, zwłaszcza zachwytów i komplementów pod adresem pisarki debiutantki. Ale trudno po lekturze książki milczeć, skoro powieść jest tak dobrze napisana, z cudownie dobranymi osobami dramatu i całym tłem obyczajowym, dla mnie egzotycznym.
Powieść rozpisana jest na trzy głosy, dwa czarne i jeden biały, ale nim zabrzmią pełnym zgranym chórem, bez fałszowania, dojdzie do eskalacji wydarzeń, dających początek mini rewolcie. To w Jackson w stanie Missisipi, bastionie segregacji rasowej, gdzie ów podział jest tak naturalny jak oddychanie, czy uprawa bawełny, rozpoczyna się krecia robota białej panienki i czarnych służących.
Oddanie narracji trzem osobom tak różniącym się od siebie statusem społecznym, kolorem skóry i temperamentem, pozwala wejrzeć w każdą sferę życia mieszkańców miasteczka. Właśnie zaczyna się wojna w Wietnamie, prezydent Kennedy zostaje zamordowany, a Martin Luther King wyrasta na potężnego przywódcę czarnej społeczności. Ta potężna fala przemian w USA, odbija się też czkawką w Jackson. A my, uczestnicząc w tych doniosłych wydarzeniach poprzez radio i telewizję, siedzimy na naszej gorącej prowincji, mając już dobre rozeznanie z kim należy trzymać, a z kim nie, kto jest dobry a kto zły. I czując na plecach oddech wielkiej historii, niechcący uczestniczymy w tej małej, prowincjonalnej, ale jakże zajadłej i niebezpiecznej.
To pięknie opowiedziana historia, wnosząca bez patosu i zadęcia trochę wiedzy o czasach segregacji rasowej, Ku-Klux-Klanie i o zwykłym życiu na Południu Stanów. Proza życia białych splątana z życiem kolorowych, wojny podjazdowe koterii i klik, wgląd w domowe jadłospisy, najnowsze trendy mody 1960-63 i nasza czysta zazdrość o sprzęt gospodarstwa domowego. I jeszcze cudowny język, jakim posługuje się służba, jak na tamte czasy przyzwoicie wykształcona, humor i niezgłębione pokłady cierpliwości i miłości. A dodatkowym bonusem, dodającym pieprzu „Służącym”, jest zniknięcie niani jednej z głównych bohaterek i tajemnica Potwornego Okropieństwa.
Rewelacyjna powieść Kathryn Stockett, brawurowo przetłumaczona przez Małgorzatę Hesko-Kołodzińską. Wiem, że to już było, mimo to powtórzę, idźcie i przeczytajcie, a będziecie zachwyceni.
pees
14 urodziny Merlina, mojego ulubionego sklepu. Wszystkiego dobrego:)
No i fajnie to wymyślili