Tłumaczenie: Katarzyna Kasterka
Spotkanie z szefową specjalnej komórki policyjnej Carol Jordan i profilerem Tony Hillem, rozpoczyna się ostrym wejściem. Najpierw w szpitalu psychiatrycznym, przy pełni księżyca, uwalnia się agresywny podopieczny. Skutki krótkotrwałej wolności pensjonariusza tego przybytku są dramatyczne. Ginie pielęgniarz, drugi zostaje ciężko ranny, a trzecim poszkodowanym jest Tony Hill, który zalicza silny cios w kolano strażacką siekierą. Drugi przypadek, to zagadkowa śmierć znakomitego piłkarza, młodego i przystojnego mężczyzny, bez którego drużyna ma słabe szanse na sukces. Trzeci przypadek, długofalowy, bo rozciągnięty na kilka dni, pozwala snuć domysły, że stanie się coś bardzo złego i zginie dużo ludzi. Narodowość kluczowej postaci tego wątku, zdaje się wyjaśniać, że akurat w tej sprawie wszystko zostało już powiedziane.
Narzucone zostaje niezłe tempo akcji, a zawiązanie kilku wątków sierocych, o których wszystko możemy powiedzieć, tylko nie to, że mogą mieć wspólny mianownik, jest ogranym, ale niezłym pomysłem. I tego wspólnego mianownika rozlicznych wątków, szuka unieruchomiony w szpitalnym łóżku Tony Hill. Jego błyskotliwy umysł bardzo szybko łączy to co nie połączone i tylko nadinspektor Jordan, daje zdecydowany odpór pomysłom profilera. Zaczynają się przepychanki, spory kompetencyjne, lans i kręcenie się za własnym ogonem. A gdy do akcji wkroczy jednostka antyterrorystyczna, pomyślimy, że to jednak trochę za dużo, jak na nas.
Po lekturze książki, dojdziemy do jednego wniosku. Im mniej rozdrapów niespełnionej miłości Carol i Tony’ego, tym lepiej dla powieści. A jeszcze lepiej by się stało, gdyby Carol Jordan została zastąpiona mniej denerwującą osobą. Bo tutaj, Jordan wyjątkowo popisuje się brakiem profesjonalizmu, niezrozumieniem tematu i konsekwentnym robieniem z siebie idiotki. Gdyby nie jej postawa, śledztwo dawno by się zakończyło, a my bylibyśmy zdrowsi.
Duet Jordan & Hill jest nie do ruszenia i to jest złe. Autorka konsekwentnie brnie w ten nieudany związek, dostarczając nam wątpliwej rozrywki. Ale jednocześnie uchyla rąbka tajemnicy dzieciństwa Tony’ego Hilla i konsekwencji bycia synkiem swojej mamy. Pobawi się trochę w politykę, frustrując nas wiadomościami o komórkach policyjnych i tych zajmujących się zwalczaniem terroryzmu. Sławetne spory kompetencyjne spowodują wzruszenie naszych ramion, tak jak poprawność polityczna w policji, zatrudniająca osoby o różnej orientacji seksualnej. Znajdzie się również motyw polski w osobach sanitariusza i pomocy domowej, co sugeruje, że nie tylko Anglia, ale i Szkocja robi się „Polska”.
Po lekturze dzieła, wiemy już, że oprócz udziwnionej intrygi kryminalnej i wyjątkowo pokrętnego motywu, napędzającego sprawcę do niecnych czynów, wszystko jest po mcdermidowemu. A my rozgrzeszamy autorkę, bo jest zdecydowanie lepiej od „Ostatniego kuszenia”, ale wciąż gorzej od powieści pierwszych, np. od „Syreniego śpiewu”.