Tłumaczenie: Robert Waliś
Pojęcie „police procedural” nie jest obce namiętnie czytującym Deavera, Rankina, czy Stouta. Jest wielu pisarzy o zacnych nazwiskach, jak i pisarzy przeciętnych, uprawiających ten gatunek powieści kryminalnej. Ale mistrzem, od którego kilku panów autorów bez wstydu i uszczerbku na pisarskim honorze mogłoby brać korepetycje, jest Michael Connelly. Szczególnie jego seria o Harrym Boschu zasługuje na uwagę, i tę właśnie serię polecam tym, którzy Connelly’ego jeszcze nie czytali.
Harry Bosch, to detektyw z ogromnym doświadczeniem zawodowym, zdobytym w rodzinnym Los Angeles. Samotnik i okazjonalny ojciec, podejmuje śledztwo dotyczące zastrzelonego chińskiego sprzedawcy. Wydaje się, że już bardziej banalnego zabójstwa w LA nie ma, no może jeszcze strzelanka między ulicznymi gangami, lub napad na stację benzynową. Ale Bosch nie wierzy w proste zabójstwa i tu policyjny nos go nie zawodzi. W tle pojawia się widmo chińskiej triady, prawo sycylijskiej omerty dotyczy również azjatyckich gangów i sprawa z małej, powoli robi się duża. Ale wielka zrobi się wówczas, gdy zostanie porwana córka Boscha, mieszkająca ze swoją matką w Hongkongu. Nasz bohater przeistoczy się w jednoosobową armię, unicestwiającą wszystko, co stanie na drodze do ocalenia córki, a my poznamy Boscha z zupełnie innej strony.
Czytając powieści Connelly’ego, zawsze lądujemy w Mieście Aniołów, więc po kilkunastu przeczytanych książkach, nieźle już odnajdujemy się w tej metropolii, a wzgórza Hollywood, budynki, aleje i bulwary znamy całkiem przyzwoicie i zaczynamy czuć się jak w domu. Podtrzymując tradycję mistrza Chandlera, Connelly od lat oprowadza nas po LA, oswajając go nam i dając do zrozumienia, że to jest jego miasto.
Tym większym zaskoczeniem, ale z tych przyjemnych, będzie podróż do Hongkongu i intensywne „zwiedzanie” w towarzystwie naszego detektywa. Po raz pierwszy Connelly wyprowadza bohatera z LA, ale robi to w przemyślany sposób, uatrakcyjniając intrygę kryminalną i pozwalając nam zobaczyć Hongkong oczami Boscha. A jest na co patrzeć, bo w sposób wyjątkowy pisarz przedstawia miasto, jego ulice i domy, nie zapominając o zapachach i dźwiękach. Niechcący przemyca trochę historii miasta, a że akurat w czasie naszej wizyty trwa Festiwal Głodnych Duchów, tym większa atrakcja.
Na 430 stronach, które czyta się błyskawicznie, spotkamy chińskie triady i otrzemy się o handel ludzkimi organami. Powycieramy ulice Los Angeles i Hongkongu, uczestnicząc w żmudnym śledztwie. Będziemy świadkami wielu zbrodni, niezależnie od tego, czy w słusznej czy nie, sprawie. Na koniec spotkamy adwokata Hallera, przyrodniego brata Boscha, znanego nam z innej serii. Natomiast podkładem muzycznym, towarzyszącym Boschowi, będzie jazz w wykonaniu Tomasza Stańki, miłe.
//