Powieść sensacyjna Lee Childa, w przekładzie Łukasza Praski.
Jack Reacher, ulubiony bohater i ktoś, z kim chciałoby się zaprzyjaźnić, wplątuje się w lokalne wojenki wówczas, gdy przemieszcza się autostopem, lub amerykańskim pekaesem, z punktu A do punktu B. Wystarcza mu 2-3 dni, by ukarać winnych, pocieszyć poszkodowanych i rozkochać kobiety. Ten żandarm i major w stanie spoczynku, z wyboru człowiek znikąd i podróżujący donikąd, tym razem dłużej popasa w Nebrasce, zmuszając wrogi element do kapitulacji.
Zaczyna się typowo, brutalne morderstwo w nieczynnej betonowej przepompowni, pozbawia życia człowieka w grubej kurtce. A za chwilę Reacher, przemieszczający się stopem, zostaje zabrany samochodem przez męsko-damskie towarzystwo, przyodziane w identyczne ciuchy jeansowe, przywodzące na myśl zjazd integracyjny drużyny zuchów. Śledząc tok rozumowania Jacka, łatwo się się zorientować, że coś jest na rzeczy i za moment może nastąpić reakcja i akcja. W międzyczasie to niedobrane kombo pomyślnie przejedzie dwie blokady policyjne, Reacher nawiąże interakcje z piękniejszą połową agentów FBI i wciąż będzie myślał i dedukował. I dopiero po kilkuset stronach myślenia i analizowania, oraz kilku wpadkach, pod sam koniec książki zacznie się jatka na kilka pistoletów maszynowych i jeden snajperski.
Lee Child się nie popisał i wydając na świat „Poszukiwanego, skrzywdził siebie, czytelnika i Jacka Reachera. 17 w kolejności książka, może nie być na poziomie, do jakiego pisarz przyzwyczaił czytelnika, czasami tak się zdarza. Ale też nikt się nie spodziewał, że to będzie tak klasyczny gniot. Marazm i nuda, to dobre określenie „Poszukiwanego”, jak również pokrętne i zagmatwane cele przyświecające wszystkim możliwym agendom rządowym USA, wprowadzają chaos i rozmycie głównego celu. Kiedy już mniej więcej wiadomo, z czym i kim przychodzi się zmierzyć Reacherowi i kto jest po jakiej stronie barykady, to dalej niezbyt jasne stają się cele i motywy. Książka rozczarowuje, nie przemawia do wyobraźni organizacja, z jaką mierzy się Reacher, z FBI i CIA, co najwyżej mogą rozśmieszyć. A jedynym jasnym i zrozumiałym elementem, okazuje się być silos na pociski rakietowe, odporny na wszystko, z atakiem nuklearnym włącznie. Jak również wzbudza podziw znakomita umiejętność określania kierunków geograficznych, w jakich przychodzi się poruszać bohaterom. Tutaj nikt nie zna pojęcia prosto, w lewo, czy w prawo, ale określenie kierunku wschód, północ, czy południe – perfekcyjnie. Dochodzi do pewnego kuriozum, gdy określenie znaków szczególnych na twarzy ofiary określa się, że pieprzyk znajduje „na południowy wschód od ust” (lub w innym kierunku, nie mam przy sobie książki, by zacytować). Prawdę mówiąc, trudno zgadnąć, o czym ta powieść jest, więc albo Child się wypstrykał z pomysłów, albo Reacher się zestarzał i zaczyna przynudzać.
Nie sądziłam, że kiedyś to napiszę, ale nie polecam „Poszukiwanego”, zwyczajnie szkoda czasu. Chcę wierzyć, że to tylko wypadek przy pracy pisarza, że następna książka nie zawiedzie.
//