Tłumaczenie: Maria Gołębiewska-Bijak
Specialite de la maison skandynawskiej powieści kryminalnej, są historie o dzieciach, które zginęły przez przypadek, lub zostały zamordowane z premedytacją, albo padły ofiarą innych dzieci, czy też miały pecha spotkać na swojej drodze złych dorosłych. Unni Lindell nie robi wyjątku, a jej „Miodowa pułapka” jest tego świetnym przykładem.
Zaczyna się typowo, po skończonych lekcjach nie wraca do domu kilkuletni chłopiec Patrik. Intensywne poszukiwania nie przynoszą efektu, a ostatnią osobą, która widziała dziecko, jest zdziwaczała starsza kobieta – Vera Mattson. Po pewnym czasie i w innym miejscu, zostaje zamordowana pracownica firmy cateringowej, której śmierć upozorowano na nieszczęśliwy wypadek samochodowy. Dwa niezależne śledztwa w pewnym momencie przetną się i sprawę obu przejmie wydział zabójstw, kierowany przez Cato Isaksena.
Mocną stroną książki, są relacje między policjantami z wydziału zabójstw, a także wnikliwie sportretowani bohaterowie. Niezależnie od intrygi kryminalnej, pełnej zwrotów i dobrego suspensu, słowne i psychologiczne utarczki dwóch silnych policyjnych osobowości, próba sił i „znaczenie” terytorium są równie ciekawe i absorbujące czytelnika, jak główny wątek powieści. Cato Isaksen, szef sekcji zabójstw i dokooptowana do zespołu Marina Dahle, ostro walcząc ze sobą na sensowne i bezsensowne argumenty, wprowadzają do powieści dodatkowy element gry z czytelnikiem.
A jednak policyjne śledztwo, żmudne zbieranie dowodów i łączenia faktów nie jest najmocniejszą stroną książki. Równie słabo wypada próba wyjaśnienia i zgłębienia tej złej, ciemnej strony ludzkiej mocy, wyzwalającą niszczycielską siłę i popychającą do dramatycznych czynów. To co wyróżnia powieść i zasługuje na szczególną uwagę, to środowisko i arcyciekawe postacie „Miodowej pułapki”, z wyjątkowo pokrętną psychiką i nieprawdopodobną logiką, połączoną z umiejętnością manipulowania innymi. W tej materii, Unni Lindell wydaje się nie mieć sobie równych, wprawdzie jest to echo możliwości pokazanych w innej jej powieści – „Czerwony kapturek”, ale kunszt widać i czuć. Wzruszające i świetnie ujęte są sceny rozpaczy matki zaginionego Patrika, pisarka umie o tym pisać i w tej materii nie ustępuje Karin Fossum. Tak jak doskonale wie, do czego zdolne są nastolatki wchodzące w okres buntu i negowania stworzonego przez rodziców świata – prawdziwe.
Dobra powieść. Martwi zaś wydanie tej książki, wyrwanej ze środka całego cyklu o Cato Isaksenie. A mówię o tym nie bez kozery, ponieważ w „Miodowej pułapce” jest sporo odniesień do poprzednich książek z cyklu, trochę wyjaśnień i zdradzania tajemnic. Bezcelowe zatem wydaje się czytanie wcześniejszych książek (jeśli wydawnictwo ma w planach), bo co istotne, zostało już „zdradzone”.