Tłumaczenie: Paweł Cichawa
Jeśli bez żadnego związku z czymkolwiek, myśl taka zaświta, że ogień jest skutecznym zabójcą, to tak, rzeczywiście jest niezawodny. Natomiast pomysł, że ogień strawi wszystko i stanie się gwarantem morderstwa doskonałego, to już błąd.
Kiedy spłoną dwie rzeczne barki, a pogorzelisko odda zwłoki dwóch osób, do akcji, oprócz strażaków, wkroczy inspektor Alan Banks, Annie Cabbot i reszta ekipy śledczej, zajmującej się najbardziej ciężkimi przestępstwami. W toku dochodzenia na jaw wyjdą historie, o których zwykło się mówić pedofilia, związki kazirodcze i przemoc w rodzinie. A gdy dołoży się do tego brudnego koktajlu związki z miejscową bohemą, duże pieniądze i podejrzenie fałszerstw obrazów uznanych malarzy, motyw morderstw wydaje się jasny.
Inspektor Banks z ekipą prowadzą śledztwo, koncentrując swoją uwagę na dwóch najbardziej prawdopodobnych wątkach. Ani Banks, zgłębiający relacje rodzinne osób poszkodowanych, ani Cabbot, skupiająca się na osobach ze świata artystów nie spodziewają się, że dwa kompletnie różne wątki, gdzieś kiedyś się przetną. Nim jednak do tego dojdzie, my czytelnicy, ekipa śledcza i osoby dramatu, zostaniemy gruntownie wyedukowani w zakresie praktyk dotyczących podpaleń, ognia i wszystkiego co się z nim wiąże.
„Podpalacz” to 100% police procedural, ze wszystkimi szykanami, jakie ten gatunek niesie. Żmudne i dociekliwe przesłuchania świadków, analizowanie i gromadzenie dowodów, czy szerokie spojrzenie na zbrodnię z kilku, nawet najbardziej niewygodnych stron. To również ciekawy wykład anatomopatologiczny na temat ofiar ognia i demonstracja najbardziej wyrafinowanych dziedzin nauki, zaprzęgniętych do służby w straży pożarnej i policji. Świetna lekcja poglądowa na wiele rzeczy, o których zwykły śmiertelnik nie ma pojęcia. I nic to, że wytypowanie mordercy nie nastręcza żadnych kłopotów, wszak w tego typu powieściach, nie to jest najważniejsze, choć istotne. Przy okazji zaś, przyglądając się bohaterom w akcji, zobaczymy ich słabości, źle lokowane uczucia, dziwną zazdrość i żal za tym, co utracone. A dobra muzyka klasyczna, wieczorna szklaneczka islay whisky laproaig to bonus, który wieczorową porą smakuje wyjątkowo.
Dobra, spokojna powieść, wyciszająca, ale i konsekwentna w gatunku, który reprezentuje. Przyjemna lektura.