Wołanie Kukułki

wołanie kukuki robert galbraith

Powieść kryminalna Roberta Galbraitha, w przekładzie Anny Gralak.

Londyn to nie Los Angeles, a Robertowi Galbraithowi daleko do Raymonda Chandlera, tak mniej więcej na szerokość Wielkiej Wody, dzielącej oba miasta. Nie bądźmy jednak tacy, nie porównujmy Philipa Marlowe’a do Cormorana Strike’a, a od razu innym wzrokiem spojrzymy na „Wołanie kukułki”, skądinąd wcale dobrą powieść. Inna sprawa, że zależy kto patrzy i co widzi. Ja widzę prywatnego detektywa Cormorana Strike’a, jego świetną asystentkę Robin Ellacott, oraz miasto Londyn – trzeci bohater powieści.

Prolog nie pozostawia złudzeń, zostaniemy dopuszczeni do hermetycznego świata mody, modelek, aktorów i wielkich pieniędzy. Oto z okna własnego apartamentu, wypada jedna z najpiękniejszych kobiet świata, czarnoskóra modelka Lula Landry, ponosząc śmierć na miejscu. Policyjne śledztwo, drobiazgowe, w świetle jupiterów i dziennikarskich brukowców, stwierdza samobójstwo celebrytki. A trzy miesiące później, do Cormorana Strike’a zgłasza się brat zmarłej Luli z propozycją, by detektyw przyjrzał się owemu samobójstwu, ponieważ on – John Bristow, jej brat, jest przekonany o morderstwie, dokonanym na siostrze. Hojny czek, oraz dramatyczna sytuacja finansowa Strike’a sprawiają, że nasz bohater przyjmuje sprawę, mocno wspierany przez swoją asystentkę Robin, wielką admiratorkę wszelkich tajemnic.

„Wołanie kukułki” to przyzwoicie napisana powieść kryminalna, trochę w stylu noir, a trochę nie. Plusem są postaci zaludniające książkę, pięknie odmalowane, wyjątkowo charakterystyczne, nietuzinkowe, bardzo intrygujące. Bo równolegle do zagadki kryminalnej, jesteśmy świadkami boksowania się bohaterów z prozą życia codziennego, chwilami bardziej ciekawego i absorbującego naszą czytelniczą uwagę, niż badanie przypadku śmierci Kukułki. Autor dzieła świetnie radzi sobie z bohaterami, każdą z osobną sprytnie obdarzając takimi psychofizycznymi cechami, by podejrzenia odpowiednio stopniowane, miały swoje uzasadnienie. To duża umiejętność i Robert Galbraith na tym poletku jest mistrzem. Nie można zapomnieć też o Londynie, mającym swoje 5 minut. To trzeci bohater, piękny i tajemniczy, wciągający jak bagno. Jeszcze tylko łyżka dziegciu w tych słodkościach – angielski klimat, dystyngowane towarzystwo popijające herbatę, nijak się mają z wrzucanymi wulgaryzmami i tekstami rodem z rynsztoka, to razi i sprawia wrażenie sztuczności.

Inaczej ma się sprawa z zagadką kryminalną. Niespecjalnie wyszukana, szybko można się zorientować „kto”. A przy tym skala zapętlenia, rozmów, spotkań i faktów z życia bohaterów, mających za zadanie doprowadzić do odkrycia sprawcy, przytłacza. Powieść statyczna, zero akcji, a przecież wciąga… i to jest dopiero tajemnica. Intryga niestety nie powala, ale czyta się tę powieść bez poczucia straty pieniędzy i czasu.

Może być.

//

 

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s