Tłumaczenie: Marta Rey-Radlińska
Już po lekturze „Hipnotyzera” twierdziłam, że to w klimacie najmniej skandynawska ze znanych mi, powieść. I prawdę mówiąc wychwalana z lewa i prawa kolejna książka szwedzkiej pary, występującej pod literackim pseudonimem Lars Kepler, to według mnie, średnio udana powieść.
Zaczyna się interesująco – w ośrodku dla dzieci z zaburzeniami psychicznymi, zostaje popełnione morderstwo, a nawet dwa. W międzyczasie gdzieś tam uciekając przez las, przedziera się zakrwawiona i zszokowana dziewczynka. Przedziwnym splotem nieszczęśliwych zbiegów okoliczności, uciekinierka trafia na samochód gotowy do natychmiastowego odjazdu, tyle, że z małym dzieckiem na tylnym siedzeniu. Dobre tempo i umiejętnie dawkowane napięcie sprawia, że rzeczywiście jest czym się denerwować i co przeżywać. Obiecujące wątki, mroczne tajemnice i dla podkręcenia atmosfery zagrożenia, w roli głównej dzieci.
Jest w „Świadku” dynamiczna fabuła z ciekawą intrygą i środowisko, w którym autor osadził akcję. Wiadomo, że nic tak nie porusza czytelniczej wrażliwości, jak krzywda wyrządzana dzieciom i zwierzętom. Brzmi nieźle, ale tylko brzmi, ponieważ niedosyt i rozczarowanie po przeczytaniu książki jest spore. Uczynienie z dzieci chorych, odizolowanych od świata zewnętrznego i traktowanych przez państwo jak zło konieczne, nie jest fajne. Ślizganie się po trudnym temacie, sygnalizując zaledwie problem dzieci wyrzuconych na margines społeczeństwa i przezeń zapomnianych, to nie jedyny mój zarzut, choć najpoważniejszy. Tajemnice mnożące się i pączkujące w szybkim tempie, gwałtowne zwroty akcji i mroczna atmosfera, bez żadnego światełka w tunelu, frustruje. I przejrzała wisienka na torcie „Świadka” – policjant Joona Linna, który w moim odczuciu, jest nietrafionym pomysłem pisarskiego duetu. Najlepszy szwedzki śledczy, z gatunku myślicieli o szarych oczach, który w żadnym prowadzonym przez siebie dochodzeniu, nie potrafi być stanowczy i przebojowy. Króluje przypadek i wydatna pomoc bohaterów spoza policji, bo ta charakteryzuje się niekompetencją, wrogością do samej siebie i wszystkich wokół.
„Świadek” Keplera, to gotowy filmowy scenariusz na thriller, wzorowany na amerykańskich filmach klasy B. Mnóstwo zbędnych dialogów, szczegółowych scen z bronią i jazdą samochodem, leśny mrok i samotne wille. Wszyscy bohaterowie mają swoje tajemnice, tną się i ranią, a my i tak nie dowiemy się dlaczego, mimo że „przeszłość zawsze odzwierciedla przyszłość”.
Słabe.