Ten, kto zabije smoka – Leif GW Persson

ten kto zabije smokaTłumaczenie: Dominika Górecka

Po „Umierającym detektywie” i „Lindzie„, przyszedł czas na „Ten, kto zabije smoka”. Nic to, że wydawnictwo traktuje wydawanie tej serii bardzo swobodnie, według sobie tylko znanego klucza, nie dbając o chronologię, która, serio serio, ma znaczenie. Dajmy jednak temu spokój, bo kogo to tak naprawdę obchodzi, oprócz niewdzięcznych czytelników. EOT.

Bohaterów tej powieści znamy z poprzednich książek Perssona, więc zaskoczenia raczej nie ma. No może tylko takie, że Evert Backstrom, modelowy debil, ksenofob, seksista i megaloman, jest niezniszczalny. Przeflancowany do wydziału kryminalnego, zza biurka, gdzie zajmował się poszukiwaniem skradzionych rowerów, rozkwita, błyszczy i zajmuje się zabójstwem miejscowego żula. Parafrazując słowa naszego bohatera, śmiało można powiedzieć, że jaka ofiara, takie narzędzie zbrodni, motyw i główny śledczy. Oto bowiem we własnym domu zamordowany zostaje znany wszystkim pijak i nicpoń, a za narzędzie zbrodni służy żeliwna pokrywka do niebieskiego garnka, bardzo ciężka i w sam raz nadająca się do zadawania morderczych ciosów. Po znalezieniu zwłok przez chłopaka, roznoszącego gazety, rusza policyjna machina, na czele której stanie Evert Backstrom. Nie ma potrzeby mówić, że to co na początku wyglądało prosto i banalnie, okazuje się być odpryskiem innej, grubszej afery, podejrzani jawią się jak ławica w morzu, albo jest ich mnóstwo, albo nagle nie ma nikogo. Zagadka pozostanie zagadką aż do finału, i jeśli o to chodzi, to w porządku.

Tymczasem zapomnijmy o tle społecznym, pogłębionym rysie psychologicznym licznych postaci przewijających się przez książkę i przesłaniem płynącym wartkim nurtem. Pisarz zabiera nas do kabaretu starszych panów. Chłopaki, tak +/- 60-80 lat, geriatria solidnie podlewana alkoholem, kręci, kłamie, pije i ma się wyjątkowo dobrze. Od czasu do czasu ktoś zostaje zamordowany, a Persson i tak stawia na Backstroma, bawiąc się kosztem wszystkich. Bo jeśli na początku Evert ze swoimi tekstami, może nawet rozśmieszać, to na dłuższą metę staje się nudny, wtórny i niestrawny. A ponieważ autor dzieła na niego postawił i obaj bawią się znakomicie, zapominając o widowni, w pewnym momencie robi się dziwnie i niesmacznie.

Myślę, że Persson jednak powinien coś zrobić z Backstromem – dajmy na to uśpić, wywalić, lub zabić. Nie da się czytać wciąż o nim, z nim i obok niego, antybohater vs reszta świata, litości. Chyba że groteskowość policji szwedzkiej jest zamierzona i ma czemuś służyć. Z nadzieją na rychłą eksterminację Everta B., kończę stwierdzeniem, że książka bardzo taka sobie.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s