Ciemna liczba – Arne Dahl

ciemna liczbaTłumaczenie: Robert Kędzierski

Cykl o Drużynie A trwa, a siódma/ czy ósma w kolejności „Ciemna liczba” delikatnie sygnalizuje, że powoli zbliżamy się – autor, jego bohaterowie i czytelnicy, do szczęśliwego końca tego 10 etapowego, pisarskiego maratonu. Dahl, okrzyknięty wielkim szwedzkim pisarzem powieści kryminalnych, mocno się stara, by nie popaść w rutynę i nie serwować wczorajszych dań. I się stara, czego dowodem choćby ta powieść.

O czym książka stanowi, dobrze informuje jej okładka, napomknę tylko, że szwedzka trauma zdrowego społeczeństwa nad skażonym pedofilią sporym odsetkiem własnych rodaków, trwa. Przecież nic tak nie wzrusza nas jak niewinne dziecko, słuszny i srogi gniew wzbudza krzywda wyrządzana dzieciom, a pociecha to marna, ale zawsze, gdy sprawcę dziecięcych tragedii spotyka zasłużona kara. Chcemy tego, pragniemy, a często sami dyszymy niepohamowaną żądzą odwetu na pedofilach. I o takich żądzach, wymierzaniu sprawiedliwości, seksualnych pragnieniach ludzi dorosłych, opowiada najnowsza powieść Dahla.

Intryga kryminalna bardzo średnia, choć poprowadzenie trzech wątków – zaginiecie nastolatki, cenne archeologiczne znalezisko i jego kradzież, oraz sekta jako tajne ramię sprawiedliwości, długo udają, że nic ich nie łączy. Pierwsza połowa książki to taka gra wstępna z czytelnikiem, sporo informacji, w zasadzie brak ślepych uliczek, a dojście do celu to długi, kręty i często gubiący się w filozoficznych rozważaniach, etap. Można się zastanowić nad wprowadzeniem do powieści tajnego stowarzyszenia, odgrywającego tutaj istotną rolę. I teraz, czy jest to pobożne życzenie, by jakaś organizacja wyręczała prawo, czy też moda na kultywowanie wierzeń, wskrzeszając osiemnasto- i dziewiętnastowieczne tajemnicze sekty, wzorem innych pisarzy. Mnie akurat ten wątek rozśmieszył i sprawił, że mniej przychylnym okiem na powieść spojrzałam. Bo nawet jeśli sekta Fac z Vivas jest groteskowa, a pisarz Dahl świetnie się przy tym bawił, przy okazji kpiąc z tych co na poważnie o tym, to ja poczułam się oszukana.

Trudno jest mi doszukać czegoś nowego, nietuzinkowego, coś, co spowoduje zachłyśnięcie, czy choćby wydusi jęk zadowolenia. Wszystko już było, no może nowością są Bałtowie z pistoletami maszynowymi, którzy mieli swoje 5 minut i beznadziejna finałowa akcja, w której biorą udział 3 grupy, wchodzące na scenę jedna po drugiej jak w kiepskiej komedii. A rozdrapy egzystencjalne członków Drużyny A to norma.

Oj tam.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s