Czas zapłaty – John Grisham

czas zapłatyTłumaczenie: Lech Z.Żołędziowski, Zbigniew Kościuk

Seth Hubbart, tajemniczy i z nikim nie utrzymujący bliższych kontaktów członek Chrześcijańskiego Kościoła Irlandzkiej Drogi, facet, który jak król Midas czego się dotknie zamienia w dolary. I ten nie wadzący nikomu człowiek, niezwykle poukładany, ale z wyrokiem nieuleczalnej choroby powiesił się, wywołując prawdziwe trzęsienie ziemi. Bomba wybucha a fala uderzeniowa jak gorączka złota wprowadza w amok coraz większą rzeszę ludzi, gdy testament holograficzny drogiego samobójcy Hubbarta zostaje upubliczniony. Przewrotność całej sytuacji polega na tym, że ręcznie sporządzony testament unieważnia testament poprzedni i czyni beneficjentem majątku wycenionego na około 24 mln dolarów czarną służącą. Z woli samobójcy, egzekutorem testamentu zostaje adwokat Jake Brigance, ten sam, który 3 lata wcześniej w spektakularny sposób wygrał głośny proces zyskując znaczny rozgłos, ale i mnóstwo kłopotów.  I tak oto Seth Hubbart, człowiek który nienawidził prawników i sal sądowych, swoją ostateczną decyzją doprowadza do procesu z ławą przysięgłych, legionem adwokatów i asystentów, krewnymi do drugiego pokolenia, żądną sensacji gawiedzią i pytaniem bez odpowiedzi – dlaczego.

Jeśli lubimy „kryminały prawnicze” i nie straszne są nam sądowe potyczki na dowody i argumenty, gdy poznamy świadków i nie przestraszymy się 12 gniewnych sprawiedliwych z trzynastym trzymającym żelazną ręką prawniczy tłum – to witamy w Clanton. A jeśli dodamy do tego stan Missisipi z tragiczną i niesławną historią niewolnictwa, rasizm i cienką warstewkę tolerancji z obu stron, głęboką prowincję z wszystkimi szykanami jakie tylko jest w stanie zaoferować – to wciąż jesteśmy w Clanton. I dodając do tego świetnie zbudowaną intrygę, zagadkę sięgającą głęboko w przeszłość, galerię przewijających się person i często gęsto humor – dalej gościmy w Clanton. Ale żeby nie było tak słodko, jest słabe ogniwo powieści, które rozczarowuje i chwilami zadziwia swoją biernością i drażni przewidywalnością. Jake Brigance, bo o nim mowa, wypada mdło i nijako ze swoją modelową rodziną i wartościami. W zderzeniu z twardą rzeczywistością gubi się, kręci wokół własnego ogona i niczego ożywczego nie wnosi. Show robią jego przyjaciele i znajomi, adrenaliny dostarczają oponenci i to dzięki nim powieść jest tak dobra.

Osadzając powieść na sali sądowej, trzeba być nie lada magikiem, by zainteresować fabułą, umiejętnie stopniować napięcie, zaludnić barwnymi postaciami pierwszy i drugi rząd, a nawet trzeci. A gdy tajemnica i suspens, oraz świetny warsztat pisarski i znajomość tego o czym się pisze dobrze ze sobą współgrają, sukces murowany. Grisham ryzykuje powrotem do Clanton, do starych bohaterów i kreacji nowych, ale powrót do korzeni opłaca się, a „Czas zapłaty” to potwierdza.

Kto czytał „Czas zabijania”, ma niepowtarzalną okazję spotkania ze starymi znajomymi z Clanton w Missisipi. A jeśli ktoś nie czytał „Czasu zabijania”, nic nie szkodzi, gdyż przyjemność poznania ekipy adwokatów, sędziego, szeryfa i zwykłych mieszkańców głębokiego Południa, z nawiązką wszystko zrekompensuje.

//

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s