Gimlet

Philip Marlowe Raymonda Chandlera jest dla swoich wyznawców absolutem, marzeniem bohatera idealnego. „Głęboki sen”, „Siostrzyczka”, „Żegnaj laleczko”, czy „Długie pożegnanie”, są esencją kryminału noir, a detektyw Marlowe ucieleśnieniem romantycznego, kiedy trzeba cynicznego i bezkompromisowego człowieka. Błyszczy czarnym humorem, jest kopalnią złotych myśli, których cytowanie jest niebywałą przyjemnością.

Weźmy pierwszy lepszy cytat z „Siostrzyczki”:

Czy pan pije, panie Marlowe?
– No, skoro już pani o tym wspomniała…
– Nie sądzę, żebym mogła zatrudnić detektywa używającego alkoholu pod jakąkolwiek postacią. Nie pochwalam nawet palenia papierosów.
– A mogę sobie obrać pomarańczkę?

Tym razem nie o cytaty idzie i nie o intrygę kryminalną, ale o alkohol. Nie jest przecież tajemnicą, że Marlowe to  koneser bourbona, ze znawstwem i wprawą wlewającym w siebie niezliczone long drinki, a kiedy trzeba upijający innych. W „Długim pożegnaniu” w barze „Wiktor”, Marlowe z Terrym Lennoxem raczą się nie kolejnymi szklaneczkami whiskey, a Gimletami.

– Nie umieją tego przyrządzić – oświadczył  (Lennox). – To, co nazywają gimletem, to po prostu sok cytrynowy i dżin z dodatkiem cukru i angostury. Prawdziwy gimlet to dżin pół na pół z sokiem cytrynowym Rose’a i nic więcej.

Zrobiłam drinka według przepisu Terry’ego Lennoxa

1 porcja ginu

1 porcja soku limetkowego

i dużo lodu.

gimlet

Pyszny.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s