Beksińscy. Portret podwójny – Magdalena Grzebałkowska – recenzja

Beksińscy. Portret podwójny - Magdalena Grzebałkowska - recenzjaBiografia, literatura faktu Magdaleny Grzebałkowskiej.

Kim byli i czym się zajmowali panowie Beksińscy – ojciec i syn, nie jest tajemnicą. Świat kultury, szczególnie ten wyspecjalizowany w konkretnych dyscyplinach wie to bardziej, świat zwyczajny, stanowiący tło dla nazwiska Beksińscy, przynajmniej słyszał. Ale dopiero reporterska, tytaniczna praca Magdaleny Grzebałkowskiej pozwala na pełny ogląd i wgląd w życie prywatne, twórczość, pasje, a w końcu śmierć obu panów B.

Nie ma takich słów, tylu przymiotników, które byłyby w stanie opisać życie, charakter i wzajemne relacje ojca i syna oraz ich stosunek do współplemieńców i ogólnie świata. Zatem autorka dzieła nie bawi się w ekwilibrystykę gramatyczną, nie bawi się w domysły i nie konfabuluje. Z iście zegarmistrzowską dokładnością i archeologicznym zacięciem, przekopuje się przez tony korespondencji, prowadzi rozmowy z osobami, które znały Zdzisława i Tomasza Beksińskich i mają na ich temat coś do powiedzenia. Ale przecież jest jeszcze Zofia, żona Zdzisława, cichy, pokorny i ukochany bohater rodziny, swoiste lepiszcze i piorunochron, bez którego egzystencja męskich członków rodziny, nie byłaby możliwa. I kiedy autorka zdobędzie już odpowiednie materiały i posiądzie wystarczającą wiedzę (vide przypisy), ubierze w słowa zdobyte wiadomości w niezwykle wciągającą formę.

Malowany słowami obraz Zdzisława w czasach Sanoka, to kiedy był „paniczem” i „młodym panem”, samotnym i nieszczęśliwym, a jego poczęcie to czysty przypadek. Którego w szkole karać nie można było, w domu zaś często jest bity i karcony przez matkę. Pod wpływem ojca, kończy niechcianą architekturę i dopiero po jego śmierci, zaistnieje jako malarz. Nie kształcony w tym kierunku, metodą prób i błędów tworzy własne wizje, przelewając je na odpowiednio spreparowane płyty pilśniowe, czy tworząc rzeźby. Niezwykle inteligentny i oczytany, niezrównany interlokutor i zamknięty w świecie swoich fantazji i fobii człowiek. I właśnie on zdobywa serce pięknej Zofii, żeni się i płodzi dziecko płci męskiej – Tomasza, by już we trójkę cierpieć nieprawdopodobna nędzę, zamieszkując dom, będący od pokoleń w rodzinie Beksińskich. Dopiero lata 70 XX wieku sprowadzą na rodzinę malarza dostatek i bogactwo oraz przeprowadzkę do Warszawy. Równolegle do opowieści o Zdzisławie, czytamy historię Tomasza, dziecka wyalienowanego i zamkniętego w ciele dorosłego. Chłopaka niepogodzonego ze światem i miesiącami trzymającego rodziców w systemie „czerwony alert”. Nosferatu Polski z własną wizją śmierci, z którą kilkakrotnie się zmierzy, ale dopiero ta w 1999 roku, zakończy się „sukcesem”.

Magdalena Grzebałkowska nie ocenia swoich bohaterów i nie wystawia im cenzurki. W niezrównany sposób pokazuje życie rodziny Beksińskich na przestrzeni kilkudziesięciu lat, przy okazji tworząc kompletny portret prowincji i stolicy czasów PRL-u, co lekturę książki czyni jeszcze atrakcyjniejszą. Dostajemy pouczającą lekcję historii i to do nas czytelników należy wyciąganie wniosków, ocena bohaterów. Niezwykle smutna i tragiczna historia rodziny Beksińskich, naznaczona depresją, szaleństwem i wyalienowaniem, nieszczęśliwych i nieodnajdujących się w zastanej rzeczywistości. Ale jak to się czyta…

Koniecznie.

//

 

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s