Korespondenci.pl

korespondenci

Czołówka 11 polskich dziennikarzy, operatorów i fotoreporterów, znana bardziej jako korespondenci wojenni, choć oni sami nie lubią tego określenia, od lat stoi znanymi nazwiskami. Wiktor Bater, Wojciech Jagielski Jacek Czarnecki, Krzysztof Miller, Miłada Jędrysik, Maria Wiernikowska i wielu innych, których nie wymienię, ale o których w „Korespondenci.pl” przeczytamy. Zgromadzenie w jednym miejscu tyle znakomitości i nakłonienie ich do zwierzeń na temat swojej pracy, ale tej „od kuchni”, o której czytelnik nie wie i nawet nie domyśla się, jakim wysiłkiem, pomysłowością i igraniem ze śmiercią jest to okupione, budzi szacunek do zawodu korespondenta. Dzięki nim na bieżąco jesteśmy z najbardziej dramatycznymi wydarzeniami ze świata: Afryka, Bałkany, Bliski Wschód, Rosja i mnóstwo innych zapalnych punktów globu, fotografowanych, omawianych i bezpośrednio filmowanych. Ale Dorota Kowalska i Wojciech Rogacin nie piszą w swojej książce o konfliktach zbrojnych, armiach wyzwoleńczych i żywiołach pustoszących kraje. Interesuje ich on sam, dziennikarz, jak trafił do zawodu, co było powodem wyjazdu w „teren”, co myśli i przeżywa, widząc tyle ludzkich tragedii.

Opowieści snute przez dziennikarzy w formie wywiadu, luźnej partnerskiej rozmowie, monologu, czy w formie wspomnień pośmiertnych (Waldemar Milewicz) pozwalają na dumę, że w tak krótkim czasie (po roku 1989), zostali rasowymi korespondentami. Z drugiej zaś strony wychodzi przykra finansowa mizeria polskich stacji, które swoich wojennych wysłanników mniej niż skromnie wyposażają finansowo, wysyłając na wojnę. Permanentna rywalizacja o newsy, wywiady i kto szybciej i lepiej zda relację. Nie mniej ciekawe są opowieści o prozaicznym, zwykłym życiu na krańcach wielkich wydarzeń. Brak snu, wody, wszechobecny bród, smród i spartańskie warunki higieniczne.

Przypadek i zwykłe szczęście towarzyszą korespondentom wojennym w każdej chwili pobytu w rejonie konfliktu. Umiejętności odnalezienia się na obcym terenie, uczą się na własnych i cudzych błędach. Zawiązują znajomości i przyjaźnie, tragedie dzieci, ludności cywilnej, tkwią w nich miesiącami, a fizyczna niemoc w ulżeniu tym, którzy błagają o pomoc przypłacają nerwicą. Zwalniają tempo, kiedy sami zostają rodzicami.

Warto.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s