Marcin Ciszewski – Wiatr

wiatr_marcin_ciszewski_recenzja

 Po „Upale” i ponad rocznej przerwie od twórczości Marcina Ciszewskiego, przyszedł czas na „Wiatr”. Wspólnie z bohaterami „Wiatru” przyjdzie nam zmagać się z nieprzyjazną naturą, komandem wyszkolonych zabójców i mnóstwem nieprzewidzianych wypadków i przypadków oraz zbiegów okoliczności. Cała historia rozegra się w ciągu paru godzin sylwestrowej nocy, którą uprzywilejowana grupa przyszłych balowiczów ma spędzić miło i przyjemnie na Kasprowym Wierchu. Dobór towarzystwa sylwestrowego jest wyjątkowo przypadkowy, my spotkamy tam znaną już nam dwójkę warszawskich policjantów – Tyszkiewicza i Krzeptowskiego.

I tak jak kolejka wysokogórska mozolnie, szarpana wichrem i obijana od kolejnych przęseł z zawartością ludzką cierpiącą na chorobę morską, wspina się do stacji docelowej, tak fabuła powieści powoli nabiera przyśpieszenia, by za chwilę rozkręcić się do szybkości narciarza szusującego po stoku. Autor niczego nie pozostawia przypadkowi, a symultaniczne przesuwanie ludzkich pionków na planszy, zmiany scenerii, perspektywy i wprowadzanie kolejnych graczy, utrzymuje nas w odpowiednim napięciu.

Zupełnie inną sprawą jest realizm sytuacyjny. Zgodzę się z autorem, że polskie polityczne piekiełko, kompetencyjne przepychanki różnych służb tajnych przez poufne, sobiepaństwo i skala korupcji są celnie oddane. Natomiast sensacyjna ekwilibrystyka bohaterów na trasie zjazdowej Kasprowego Wierchu, nie przekonuje mnie. Rozumiem, że tego typu powieść rządzi się swoimi prawami, ale jak dla mnie, nastąpiła zbyt duża koncentracja wyszkolonych i bezwzględnych zabójców na metr kwadratowy, za dużo broni najnowszej generacji i trupów udrapowanych malowniczo na trasie zjazdowej. Motyw przyświecający całej akcji jest zbyt zagmatwany, by nie powiedzieć przekombinowany. A slalom gigant z metą majacząca gdzieś w oddali, z takim znawstwem i upodobaniem uprawiany przez potężnych graczy, pozostaje jednak nierozstrzygnięty, trochę tajemniczy i niejasny, zawieszony w próżni.  Ale tak postawione zakończenie pozostawia też spore pole do domysłów i własnych przemyśleń, co wcale nie jest niemiłe.

Całkiem dobra sensacja.

//

 

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s