Nikodem Pałasz – Sam na sam ze śmiercią

Na początku była „Brudna gra„, opowiadająca  o morderstwie w światku tenisowym. To tam poznaliśmy Wiktora Wolskiego, najskuteczniejszego  detektywa stołecznego wydziału zabójstw. I nawet nieźle się spisywał i prezentował ten Wolski, więc ochota na kolejną odsłonę nikczemności popełnianych w świecie sportowców i sprawne dochodzenie rosła. I oto pisarz Pałasz popełnia kolejną powieść, tym razem mierząc się z najbardziej ulubioną dyscypliną sportową wszystkich Polaków – piłką nożną.

Prowincjonalny klub piłkarski Grabex Zielonka, zapewne niewiele znaczyłby na polskich i europejskich boiskach, gdyby nie szczodra ręka właściciela-miliardera, hojną ręka kupującego dobrych zawodników, gdzie świetne zaplecze trenersko-menadżerskie znakomicie sobie radzi na wielu frontach, a zawodnikom zapewnia idealne warunki. Drużyna idzie jak burza w rozgrywkach do czasu, gdy jeden z czołowych graczy zostaje brutalnie zamordowany. Do prywatnego śledztwa angażuje się Wiktor Wolski, który dysponuje wolnym czasem, bo właśnie zrezygnował z pracy w holenderskim Europolu.

O razu przyznam, że powieść mnie rozczarowała. I już nie chodzi tylko o to, że pisarz powiela schemat z „Brudnej gry”, bo rozumiem, że głównym motywem i pisarską misją Nikodema Pałasza jest punktowanie i piętnowanie wszelkiej sportowej patologii. Korupcja, narkotyki, alkohol, doping i sprzedawanie meczów to sportowa norma, więc międlenie tego tematu w kolejnej powieści staje się wtórne. I nawet zbrodnia,  popełniona na egzotycznym zawodniku, nie sprawia odpowiedniego wrażenia, bo od razu wiadomo, wokół kogo i czego będzie się toczyło śledztwo. Żeby nie było tak monotematycznie, drugi wątek dotyczy spraw osobistych naszego bohatera. Otóż Wolski wciąż zmaga się z niewyjaśnionym morderstwem swojego ojca i za wszelką cenę usiłuje rozwiązać tę zagadkę. Ale i tak wieje nudą i wcale nie śmieszą dialogi, które w założeniu miały być cięte i sarkastyczne, za to skutecznie drażnią chamskimi odzywkami, bezsensownymi wtrętami i nic a nic nie sprawiają, że robi się groźniej. Wiktor Wolski wykreowany na polskiego Bonda, lata z odbezpieczoną berettą i przystawia ją do czoła każdemu, kto mu się nawinie pod lufę, torturuje nożem i wykonuje wyrok śmierci. Zna się jak mało kto na sztuce i kulturze wysokiej, więc swoich interlokutorów nudzi oratorskimi wtrętami. Poza tym, kręci się wokół własnej osi jak bąk, wciąż wracając do miejsc w których już był i przepytując te same osoby, które już przepytywał. Nuda, statyka i mnóstwo rozmów nie wiadomo, o czym.

Powieść kryminalna z fabułą rozdętą do niebotycznych rozmiarów, co w rezultacie śmieszy w kontekście motywu popełnionej zbrodni i bondowskiego zaangażowania Wolskiego.

Oj tam.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s