Tomasz Konatkowski – Bazyliszek – recenzja

Bazyliszek Tomasz Konatkowski W.A.B. recenzjaTrzeba było kilku lat, by „Bazyliszek”, czwarta w kolejności i typowo miejska powieść kryminalna z nadkomisarzem Adamem Nowakiem, ujrzała światło dzienne. Z ciekawością sięgnęłam po ten tom, przyznając, że niewiele zostało mi w pamięci z poprzednich przygód Nowaka. Jednego byłam pewna, że jest on zdeklarowanym kibicem klubu piłkarskiego Polonia, o czym wciąż nas w tym utwierdzał. Fan muzyki i kolekcjoner płyt, życiowy partnerem pewnej dziewczyny. Tyle.

W najnowszej zagadce nadkomisarz Adam Nowak z kolegami z wydziału zabójstw i terroru, zmierzą się wyjątkowo przebiegłym mordercą. Mało, że w wyrafinowany sposób morduje on i odpowiednio stylizuje miejsce zbrodni, to pozostaje nieuchwytny niczym duch. Ofiar przybywa,policjantom brakuje jakiegokolwiek punktu zaczepienia, a czas płynie nieubłaganie. Zaczyna dziwić brak nacisku z tak zwanej „góry” na Nowaka i spółkę w kwestii efektów prowadzonego śledztwa. Spektakularnego przełomu nie będzie, ale śledczy coraz bardziej skłaniają się ku tezie, że zło, które grasuje w Warszawie i okolicach, znalazło pożywkę w organizacji religijnej podejrzanej proweniencji.

Konatkowski prowadzi dobrą kryminalną intrygę, przedstawia bohaterów powieści z różnych perspektyw, przyglądając się ich prywatnemu życiu. I nagle okazuje się, że sekta, to nie jest jakiś oderwany od naszej rzeczywistości byt, niezagrażający nam i naszym bliskim. Nie radzi sobie z nią kościół, prawo świeckie i zwykły obywatel, który nękany problemami, staje się łatwą ofiarą takich organizacji, tym łatwiejszą, im konto bankowe zasobniejsze. Uważajmy więc na siebie i swoich bliskich, nigdy nie wiadomo, do kogo należy ręka chętna do pomocy.

„Bazyliszek” to dobre tempo akcji i niezła intryga z zaskakującym finałem. Plusem są postaci książki, zwykli policjanci ze zwyczajnymi problemami, bez wydumanych egzystencjalnych traum. Standardowe śledztwo, dobre punktowanie prokuratury i wyciągnięcie na wierzch tego co głęboko schowane – niebezpieczne sekty. Dodatkowy punkt przyznaję za stonowanie zachwytów kibica piłkarskiego, bez permanentnego diagnozowania kondycji współczesnego futbolu. Brawo. Minusem zaś była zbyt duża ilość przewijających się przez powieść ludzi, szczególnie tych sekciarskich – guru, duchów, promienistych i innych, zależności kto z kim i dlaczego – można się lekko pogubić. Ostatnie sceny zorientowane na muzykę, wykonawców i związaną z nią filozofią. Jak dla mnie, zbyt nużące.

Bilans na plus. Polecam.

//

 

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s